Zrobiłam to co nakazał mi instynkt. W jednej chwili
przemieniłam się. Jakby widziała siebie w stroju Sailor Moon, no może trochę
innym. Pałeczka wydłużyła się i trzymałam teraz berło. Światło ustało. Potwory
na mnie uderzyły. Chwila ale co ja mam zrobić?! – pomyślałam. Nagle wszystko
jakby się zatrzymało, a ze słupu światła wyszedł czarny kot. Popatrzył na mnie.
Obrazy zaczęły pojawiać się w mojej głowie. Dziewczyna
bardzo podobna do mnie w moim aktualnym stroju walcząca z potworami. Ta sama
dziewczyna bawiąca się z tym czarnym kotem. Jedyne co podczas tych wizji usłyszałam to
trzy słowa, które wypowiedziałam bez zastanowienia.
- Potęgo Eris: Działaj! – berło, które trzymałam zaczęło się
świecić. Serce na jego wierzchołku zmieniło się różową świecącą kulę która
poleciała w stronę moich przeciwników. Trafiła kobietę – kota, która zmieniła
się w pył wydając przy tym przeraźliwy pisk. – Super – powiedziałam sama do
siebie. Lecz nie na długo dane mi było się nacieszyć się częściową wygraną, bo
mężczyzna – krokodyl rzucił się na mnie. Zrobiłam unik i kopnęłam go. Jednak
lekcje teakwondo nie poszły na marne. – Potęgo Eris: Działaj! – krzyknęłam
jeszcze raz. Jednak tym razem nic się nie stało. Co się dzieje? – myślałam. Gdy ja usiłowałam
jakoś przywrócić moc w moim berle patrz uderzałam nim o ścianę mężczyzna
krokodyl zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Jednak nagle ten czarny kot
rzucił mu się na twarz. Drapnął go z kilka razy, aż jego twarz zaczęła się
sypać.
- Zawołaj: Berło Eris: Działaj! – zawołał kot.
- He kot GADA! – zawołałam przerażona.
- Już krzyknij to! Inaczej będzie gorzej!
- No dobrze. Berło Eris: Działaj! – zawołałam chociaż nie byłam do końca przekonana co do tego. Ale myliłam się. Berło rozłączyło się na
dwie części i przemieniło w świecące kule. Poleciały one w stronę potworów.
Krokodyla trafiła jedna od razu, jednak druga, która za cel obrała sobie
mężczyznę w masce przeleciała obok niego bo ten zrobił szybki unik. Mężczyzna –
krokodyl rozsypał się w pył. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Musiałam się
oprzeć o stolik.
- Jeszcze jeden atak i wtedy będziesz mogła sobie spokojnie
mdleć OK? – powiedział kot.- Dobra. Co mam teraz zrobić? – zdążyłam się tylko zapytać bo musiałam zrobić unik przed falą energii, którą wystrzelił facet w masce. – No weś! Nawet nie dasz się naradzić?! – facet tylko wzruszył ramionami i znowu zaatakował. – Co ja mam zrobić? – krzyknęłam do kota.
- Krzyknij Moc Eris: Ogień niezgody! – zrobiłam tak jak kazało
mi zwierzątko. Moje ręce otoczył różowo – złoty ogień. Mężczyzna w masce
podbiegł do mnie i chciał uderzyć ale zrobiłam unik i podcięłam mu nogi.
Popchnęłam go na ścianę przy okazji wypalając mu dziurę w szacie. Pomyślałam,
że najlepsze w tym momencie byłyby kule z tego ognia. Po chwili obok moich rąk
pojawiły się wymyślone kule.
- Uważaj! – zawołał kot. – To twój ostatni atak. Tylko traw w
niego.- Dzięki za pocieszenie. I tak ledwo trzymam się na nogach. – powiedziałam i spojrzałam na mężczyznę w masce. Rzuciłam jedną kulą która trafiła go w rękę. Paląca się część ciała zmieniła się w proch. „ To ostatnia kula nie zmarnuje jej” – pomyślałam. Ruszyłam w kierunku wroga. Ten nic nie zrobił. Zdenerwowało mnie to. – Nie uciekasz, nie bronisz się. Nie zależy ci na swoim życiu!
- Po co ma mi zależeć. I tak powrócę. Jak zawszę się odrodzę, a wtedy
zaznasz tyle bólu co ja przez całe moje życie. Chociaż świadomość, że zostałem
pokonany przez młodą Prima Paladin
jest zadowalająca. – powiedział, a ja rzuciłam kulą w jego stronę. Niestety nie
usłyszałam jego ostatnich słów, gdy się rozsypywał. Jego proch zniknął wraz z
prochami innych potworów.
Upadłam na kolana. Dopiero teraz poczułam ile wymagało to ode
mnie wysiłku. Zakręciło mi się w głowie. Ostatnie co zobaczyłam to czarny kot
podchodzący do mnie. Zemdlałam.
- Anabeth… Anabeth… Anabeth do jasnej anielki obudź się! –
usłyszałam głos tego kota. Strasznie bolała mnie głowa.
- Co jest? Gdzie jestem? Kim jestem?
- Nie nabijaj się ze mnie. Przecież dobrze wiesz kim jesteś i
nie straciłaś pamięci!
- A co jeśli to co powiedziałeś byłoby prawdą? – zapytałam i
uśmiechnęłam się sarkastycznie.- I co ja z tobą pocznę… Otwórz oczy.
- Nie jesteś moją mamą, żeby mi rozkazywać! – powiedziałam na
tyle głośno, że ucichło w pokoju.
- Nic… Spokój… obiecuję zajmę się… nią. – tyle udało mi się
usłyszeć. Tak w ogóle to jak to czarne kocisko weszło do szpitala, w którym się
znajduję. Z ciekawości zaczęłam powoli otwierać oczy. Pierwszym co zobaczyłam
był biały sufit.
- Gdzie jesteś kocurze mamy ze sobą do pogadania! –
powiedziałam i bardzo powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam
się. Znajdowałam się w zielono-białym pokoju. Obok mojego łóżka stała komoda na
kółkach. Byłam przyczepiona do kroplówki, a nade mną wisiały jakieś pikające
urządzenia. Po drugiej stronie łóżka stało krzesło na które po chwili usiadł
chłopak mnie więcej 16-letni, z czarnymi włosami, bluzce w szaro-czarne paski i
czarnych dżinsach. Nigdy jeszcze nie widziałam tak zielonych oczu jakie
zauważyłam u niego. Wyglądały jak dwa szmaragdy.
- Spokojnie. Nie wrzeszcz tak. To o czym chciałaś ze MNĄ
rozmawiać.
- Co!? – (znowu) wykrzyknęłam. – Przecież ty jesteś
człowiekiem, nie kotem. To musi być sen – uszczypnęłam się. Niestety poczułam
ból. „ Oszalałam” – pomyślałam. – Ale czy ty nie byłeś czarnym kotem?
- Byłem. Na pewien czas mogę zamienić się w człowieka. –
odpowiedział bardzo spokojnie.
- Jak? Możesz mi w ogóle wytłumaczyć co się ze mną stało.
Zmieniłam się w jakąś wróżkę i walczyłam z potworami. Jeszcze ten facet w
masce.
- Użyłaś swojej mocy Autorskiej.
- Czego? – zapytałam i zrobiłam chyba najgłupszą minę w całym
moim życiu.
- Mocy, ale nie takiej jak z Gwiezdnych Wojen. Chodzi o to, że
jesteś Autorką. Autorzy dzięki swojej wyobraźni umieją coś stworzyć. To coś
żyje w innym wymiarze. Ale zdarzają się wyjątki kiedy moc Autora jest na tyle
duża by ściągnąć coś ze swojego świata do naszego. Takich Autorów jest bardzo
mało więc tworzą Wielką Radę. Są bardzo potężni i to oni najczęściej sprawują
władzę wśród normalnych ludzi. Nazywamy ich Prima Autorami. My czyli - Autorzy
i ich cosie.
- Aha czyli jestem Prima Autorką? Skoro ten stój który chyba
wymyśliłam się pojawił? Pamiętam że tamten koleś w masce nazwał mnie Prima Paladin co to znaczy?
- Prima Paladin. Dawno tego nie słyszałem, ale obiecuje, że
dowiem się czegoś na ten temat. Nie jesteś Prima Autorką. Jak na razie jesteś
zwykłą Autorką która od września będzie chodzić do szkoły Autorskiej rozumiesz?
Nikt nie może się dowiedzieć co się wczoraj stało. Opowiemy o tym Twojemu
nauczycielowi kiedy zaczniesz rok szkolny.- Opowiedz mi trochę o świecie Autorów – poprosiłam. – A tak w ogóle stworzyłam cię? Bo pamiętam, że pojawiałeś się w moich wizjach.
- Nie jestem pewien czy to były wizje przyszłości lub
przeszłości. Wiem więcej niż inne stworzone istoty przez Autorów. Wiedziałem,
że musiałem Cię obronić przed tymi potworami i zdałem się na instynkt.
Pożyjemy, zobaczymy.
- Chwytajmy dzień. Tak na marginesie jak masz na imię?
- Nereus.
- Skąd wiesz? Przecież ja cię stworzyłam. Nie nazwałam cię
jeszcze, ale Nereus mi się podoba. Mam na imię Anabeth.
- Wiem. Cieszę się że to ty jesteś moją Autorką – powiedział i
uśmiechnął się do mnie.
- Opowiedz mi jeszcze o Autorach – zaciekawiłam się tym
tematem. Później Nereus opowiadał mi o tym bardzo dużo. Przez wakacje
przypominał sobie coraz więcej i zaczęliśmy specjalny trening. Zapisałam się do
nowego gimnazjum. I tak zaczęła się moja historia…
Strój Anabeth
___________________________________________________________________________________
Cieszę się, że mogę w końcu wstawić koniec prologu. Długo zajęło napisanie mi go.
Następny rozdział postaram się wstawić niedługo.
W następnym rozdziale:
Rozpoczyna się rok szkolny. Anabeth zaczyna naukę w dziwnym gimnazjum. Naprawdę dziwnym bo zamiast zwyczajnego apelu maja pokaz umiejętności. Co pokaże nasza bohaterka? I do jakiej grupy się dostanie? Kto będzie jej nauczycielem?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w następnym rozdziale:
Nieprawdopodobna Historia Rozdział 1: Mashima-sensei! i pokaz Anabeth.