Historia która na prawdę nie mogła się wydarzyć, a może jednak to prawda? Opowiadanie które śledzi losy Anabeth - trzynastolatki z dość nietypową cechą mianowicie wszystko co Anabeth wymyśli i nie jest kopią pojawia się. Np. gadający kot Nereus który pomaga jej zrozumieć nowy świat w którym się znalazła. Świat Autorów.

Informacje

Kopiowanie treści i obrazków jest surowo zabronione!

UWAGA!!! Zero weny i chęci... Nie wiem kiedy wrócą.
Nie wiem kiedy ruszę z nowym blogiem i starą/nową historią...

Rozdział
7: 25%

POPRAWIONE FABULARNIE: 3/8
POPRAWIONE JĘZYKOWO: 0/8

One Shot Miłość nie jedno ma imię - zostanie podzielony na rozdziały od 1-3 możliwie 4.
rozdział 2 0%

24 lutego 2015

Rozdział 3 Klub czytelniczych amatorów pieczenia babeczek bananowych

Rozdział 3 Klub czytelniczych amatorów pieczenia babeczek bananowych.

Dzień zapowiadał się ciepło i przyjemnie pomimo zbliżającej się wielkimi krokami zimy. Anabeth razem z Jane szły do szkoły. Granatowłosa jak zwykle nadawała szybkie tempo, więc w szkole były przed czasem. Po wyjściu z szatni każda poszła pod swoją klasę. Nagle z głośników dobiegł Anę głos jej wychowawcy:
- Anabeth Soretino, Jane Ross, Diaval Macabre, Patrycja Roto, Midori no Tsuta, Shun Kageyama, Loki Artemius, Alexandra i Alex Bon, Luca Morterius proszeni są do sali 207 po lekcjach. Obecność obowiązkowa! Inaczej dostaniecie naganę z plastyki i jeszcze czegoś jak uda mi się udobruchać tego potwora … znaczy najszanowniejszą panią dyrektor Marzenę…
- Mashima ty idioto!!!!  - cała szkoła zatrzęsła się w posadach. Pani dyrektor przejęła mikrofon. – Drodzy uczniowie jak pewnie wiecie nie kłamię więc muszę wam powiedzieć że pan profesor Mashima odbędzie ze mną długą i bardzo bolesną rozmowę. Dlatego zwalniam was z jego lekcji. Miłego dnia!
„ Biedny Mashima- sensei…” - pomyślała Anabeth. Spotkała się raz sam na sam z panią dyrektor i nie wspominała tego miło.  - „ Jest jeszcze gorszym potworem od swoich sekretarek!”
***
Od września najbliższą koleżanką Anabeth z pierwszej klasy była Midori, a z drugiej Jane. Spędzały ze sobą przerwy, umawiały na spotkania poza szkołą… Było tak jak gdyby znały się od zawsze. Klasa pierwsza zyskała już sławę na całą szkołę. Nauczyciele lubili mieć z nimi lekcje, a oni chętnie chłonęli ich wiedze. Nie było w tej klasie sprzeczek ani podziałów. Po prostu sielanka.
Anabeth nie pogodziła się z Nereusem. Nie umiała go przeprosić, nawet nie wiedziała jak i za co. Do tego on nie dawał jej ku temu sposobności. Znikał na całe dnie. Ale wracał. Wieczorem, zmęczony tajemnicą, którą musiał ukrywać przed swoją Autorką. To co robił pewnie nie spodobałoby się Anabeth. No trudno. Jest jej Cosiem i jego zadaniem jest obrona jej. Chodź pomysł Tej Osoby nie podobał mu się mógł sprawić, że Ana będzie na chwilę bezpieczna. Ona myślała, że jest. Tak naprawdę była ciągle obserwowana. W szkole była osoba odpowiedzialna za to by się jej pozbyć. Rada Autorów nie była przychylna istnieniu tak potężnego Autora. Dlatego nie mogła o niczym wiedzieć, a on musiał ją chronić. Nawet za cenę własnego życia.
***
- Kinboshi! – zawołała Midori. Szukała Anabeth już od dobrych 15 minut. Zauważyła ją w pewnej chwili przy sklepiku szkolnym. Przyśpieszyła. – Ja ciebie szukam od kilku godzin, a ty się obżerasz!
- Przepraszam… - zaczęła ze skuchą w głosie. – Nie chcesz może jednego lizaka? – zapytała z uśmiechem. – W ramach przeprosin.
- No niech ci będzie – Midori zabrała słodycz na patyku i ukryła za włosami swoją uśmiechniętą buzie. Z lizakiem w buzi powiedziała – Wiesz co lubię najbardziej!
- No jasne!
- Na śmierć zapomniałam –wykrzyknęła zielonowłosa kiedy szły  już razem korytarzem. – Za chwilę jest spotkanie z Mashimą, prawda?
- Noo… - widać było, że Anabeth jest w zupełnie innym świecie. Zapatrzona w swoje buty, przygryzała patyczek od lizaka i ledwo zdążała wymijać ludzi. Jej koleżanka tylko westchnęła. Brązowowłosa często tak odpływała. - Mówiłaś coś?
- Tak, że za chwilę mamy spotkanie.
- Aaa.
- Taaak.
- To już teraz?!
- Właściwie to już powinnyśmy kierować się pod salę – zastanowiła się Midori i pociągnęła za rękę Anabeth. Sala, a właściwie salka w której miało się odbyć spotkanie była trochę większa od kantorku woźnego. Stał tam drewniany stół i 12 krzeseł oraz mała szafka. Pomieszczenie było na strychu szkoły więc z okna, które zajmowało prawie całą tylnią ścianę rozpościerał się widok na plac i kawałek miasta. Ludzie którzy tam byli mogli zobaczyć wszystko. Natomiast ci którzy patrzyliby z zewnątrz nie dostrzegliby nic.
***
 Usiedli na wyznaczonych miejscach. Mashima usiadł na szczycie stołu. Po swojej prawej miał puste miejsce, a po stronie lewej siedziała Midori. Obok niej Anabeth i dalej Jane, Patrycja i Alexandra. Shun usiadł naprzeciwko Any, Loki miał przed sobą Jane, a Alex swoją siostrę. Anabeth przyglądała się osobom, których nie znała, a było ich całkiem sporo.
Patrycja – drobna dziewczyna o ciemnych włosach, płochliwym spojrzeniu i przyjaznej twarzy była z klasy I liceum. Alexandra – wysoka o przyciągających wzrok różowych włosach, posiadająca piękny uśmiech, modelka oraz dziewczyna z  wieloma tajemnicami. Również I liceum. Shun wydawał jej się być cichym, przyjaznym, a przede wszystkim zakochanym chłopakiem z I liceum. Miał lekko kręcone, ciemne włosy i bystre i brązowe oczy. Loki udawał władcę całego świata. Nogi położył na stole i przysypiał. Mimo iż jego żarty znać było w całej szkole Anabeth myślała, że nie ma on prawdziwych przyjaciół. Czerwone, długie włosy, niebieskie oczy i chytry uśmiech. Najgorszy uczeń całej szkoły należał do klasy III gimnazjum. I Alex człowiek zagadka. Wygląd nie zdradzał o nim nic. Wiedziała tylko, że jest o rok młodszy od swojej siostry i nie miał różowych włosów więc nie zwracał na siebie uwagi. Były jeszcze trzy puste miejsca. Dla kogo?
Bum! Drzwi do sali zostały otworzone kopniakiem. Wszyscy poderwali się z krzeseł. W blasku zachodzącego słońca do pomieszczenia wszedł Diaval.Za nim dreptał posłusznie Luca o czerwonych włosach z obojętnym wyrazem twarzy i rękami w kieszeniach. Anabeth momentalnie otworzyły się szerzej oczy. Usłyszała w głowie swój krzyk i jego śmiech chociaż nigdy jeszcze nie słyszała jego głosu. Była przerażona. Zdawało się, że patrzy się ciągle na nią. W jednym momencie zrobiło jej się duszno i pragnęła uciec jak najdalej.
- Dobrze, że zaszczycili nas panowie swoją obecnością – powiedział Mashima ukrywając za okularami chęć mordu w swoich oczach.
- Coś nam … wypadło – powiedział nieśpiesznie Diaval. Ana nie spuszczała z niego oczu. To jego widziała przecież w śnie, prawda? Teraz jednak… Kiedy usłyszała jego głos… Nie była pewna już niczego. Zdawało się, że przemawia wprost do jej serca. Nie mogła w to uwierzyć. Chyba zakochałam się od pierwszego wejrzenia! – pomyślała i z westchnieniem usiadła na krzesło. Blondyn usiadł naprzeciwko Patrycji, a jego „przyjaciel” ( prędzej chłopak na posyłki) miał przed sobą Midori. Mashima uspokoił się już i miał zaczynać mówić, ale przerwało mu wejście jeszcze jednej osoby.
- NEREUS! – wykrzyknęła jego Autorka.
- Dobry wszystkim – powiedział Coś i usiadł na ostatnim wolnym miejscu naprzeciwko nauczyciela. Podniósł wzrok i napotkał jej pytający wzrok. Uśmiechnął się półgębkiem. Jego oczy błyszczały jak nigdy. To miało znaczyć „ Zaraz się dowiesz”.
- Skoro jesteśmy już wszyscy możemy zaczynać. Proszę o uwagę młodzieży – zaczął Mashima. – Otwieram pierwsze spotkanie Klubu czytelniczych amatorów pieczenia babeczek bananowych! Oczekiwałem trochę większego entuzjazmu – powiedział po dłuższej chwili kiedy każdy patrzył na niego jak na wariata.
- Przepraszam psorze, ale jeśli będziemy piec albo czytać abo czytać o pieczeniu to ja spadam – teatralnie powiedziała Alexandra.
- Nie panno Bonn nic z tych rzeczy.
- To co będziemy robić skoro taki jest tytuł klubu? – spytała Midori. Odpowiedział jej szalony śmiech nauczyciela.
- To tylko przykrywka dla większego celu, większej idei – powiedział to z taką dumą, że ich zatkało i nie wiedzieli już w ogóle co mają o tym myśleć. – To będą zajęcia na których przeniesiemy się w czasie i przestrzeni. Do bajek! Będziemy je ratować. Trzeba wam wiedzieć, że są one zagrożone. Dlatego została wytypowana grupa z całej szkoły, która zajmie się mniejszymi misjami. Będziemy jeszcze doskonalić swoje umiejętności i inne tego typu rzeczy. Będzie ciężko, ale dacie sobie radę. Jesteście najlepsi z najlepszych! Jesteście elitą – zakończył swój monolog i w końcu na nich popatrzył. W jednym momencie wszyscy wstali powiedzieli Do widzenia! I chcieli wyjść. Ale drzwi zniknęły, tak samo jak ściany. Odwrócili się. Stał oparty stół i powiewała nad nim energia. W ręce trzymał kulę która wyglądała jak mała gwiazda. Zdali sobie sprawę, ze o czymś zapomnieli. Ich nauczyciel nie był zwykłym Mashimą. To był Mashima Autor! Mashima członek Rady Autorów! Wszyscy szybko wrócili na miejsca. Mężczyzna uspokoił się i wszystko wróciło do normy. Po chwili głos zabrał Diaval:
- Skoro jest to grupa najlepszych z najlepszych to dlaczego są tu takie podlotki – to mówiąc wskazał brodą na Midori i Anę.
- Te podlotki kiedyś uratują ci tyłek – powiedział Mashima.
- No raczej, że nie! – odpowiedziały zgodnie pierwszoklasistki chodź Ana poczuła lekkie ukłucie w sercu. – Sam o siebie pewnie nie potrafisz zadbać, co? – kontynuowała Midori. – Nawet mama musiała załatwić tobie ochroniarza – to mówiąc wskazała na Lucę.
- Midori! – szepnęła Ana i dała jej kuksańca w bok. Rozśmieszyło to towarzystwo. Diaval i zielonowłosa przez dłuższą chwilę zabijali się wzrokiem, ale do porządku przywołał ich chrząkający Mashima.
- Moi drodzy spokojnie. Chcę żeby się nam dobrze pracowało dlatego proszę – i przeszedł się w koło stołu każdemu dając karnet do Aquaparku. – Jeśli nie pójdziecie wszyscy to nikt nie skorzysta! Nie wpuszczą was.
- Chodź to kusząca propozycja nie skorzystam. Spadamy Luca – powiedział Diaval i rzucił na stół karnet. W drzwiach zatrzymał go głos Mashimy.
- Diavalu Macabr masz zostać inaczej wrócisz TAM – lodowaty głos i równie lodowate spojrzenie sprowadziły blondyna z powrotem na miejsce. Siedział przez resztę spotkania naburmuszony. Nie trwało ono jednak długo.
Dzwon kościoła św. Anny obwieścił godzinę osiemnastą. Wszyscy poszli już do domu. Jedynie Anabeth czekała rozmowa z Nereusem. Zastała go leżącego na ławce gdzie po raz pierwszy spotkała Jane.
- Nereus… - zaczęła. Zorientowała się, że chłopak śpi. Westchnęła i usiadła obok i położyła jego głowę na swoich kolanach. – Hej… wiesz co? Przepraszam. Smutno mi trochę bez ciebie i chcę żebyś wrócił. Do domu – to mówiąc głaskała go po głowie. Usłyszała jakiś pomruk. Jakby coś mówił, ale za cicho. Po chwili powtórzył.
- Nie musimy wracać. Tak mi dobrze – powiedział i uśmiechnął się do niej.
- Głupek! Nie spałeś prawda!?
- Drzemałem miau… A masz mleko? – zapytał z uśmiechem.
- Dla ciebie to powinnam mieć w butelce dla małych dzieci ze smoczkiem w komplecie. Niestety jest w domu.
- No to tam chodźmy! – powiedział i poderwał się na równe nogi. Anabeth pokiwała głową ze zrezygnowaniem. – Idziemy? – wyciągnął do niej rękę. A ona zrobiła coś na co w ogóle nie liczył. Wzięła go pod rękę, przytuliła się do jego ramienia i poszli.
- Tylko szybko, bo jest coraz zimniej – powiedziała.
- Przecież masz przy sobie prywatny grzejnik.
- Tak, tak… - potem już nic nie mówili i towarzyszyły im  gwiazdy.
***
- Dlaczego on jest w tej grupie? Powiedz mi! – Nereus prawie krzyczał, ale nie chciał obudzić Any.
- Bo będzie potrzebny.
- Ale jest niebezpieczny.
- Jest.
- To czemu? – Coś nie ustępował.
- Skoro nie ufasz mi, zaufaj jej. To będzie jej zadaniem sprawdzić jego lojalność. Poradzi sobie.
- Miałeś ją chronić!
- Mówię. Poradzi sobie. Już niech ci będzie. Będę miał na niego oko.
- Dzięki. Po co wymyślałeś taką długą nazwę tego klubu?
- Bo innej nie było! Uwierz mi na słowo.
- Dobranoc Mashima – sensei.


- Co? Już koń… - lecz nie dane mu było dokończyć gdyż Nereus przerwał rozmowę. Co za długi dzień – pomyślał i zasnął obok Any w formie kota.
_________________________________________________________________
Łał jestem z siebie dumna! Rozdział w miesiąc. Mam teraz ferie dlatego tak szybko się pojawił. Wiem, że jest taki sobie, ale ważne, że jest. Coś się zaczyna dziać... Mam już pomysł na kolejne rozdziały. W których będzie więcej akcji, romantycznych rzeczy i ... morza. 
Rozdział 4: Ahoj przygodo! 
Czyli początek morskiego wcielenia.
 A zapomniałabym, żeby nie przynudzać w rozdziale postanowiłam wstawiać zdjęcia. Oto nowi bohaterowie: 
Alexandra


Luca


Patrycja


Shun


Alex


Loki
Resztę zawsze można przypomnieć sobie w zakładce bohaterowie. Kiedyś wstawię tam ich charakterystyki. Kiedyś.

Arjana