Historia która na prawdę nie mogła się wydarzyć, a może jednak to prawda? Opowiadanie które śledzi losy Anabeth - trzynastolatki z dość nietypową cechą mianowicie wszystko co Anabeth wymyśli i nie jest kopią pojawia się. Np. gadający kot Nereus który pomaga jej zrozumieć nowy świat w którym się znalazła. Świat Autorów.

Informacje

Kopiowanie treści i obrazków jest surowo zabronione!

UWAGA!!! Zero weny i chęci... Nie wiem kiedy wrócą.
Nie wiem kiedy ruszę z nowym blogiem i starą/nową historią...

Rozdział
7: 25%

POPRAWIONE FABULARNIE: 3/8
POPRAWIONE JĘZYKOWO: 0/8

One Shot Miłość nie jedno ma imię - zostanie podzielony na rozdziały od 1-3 możliwie 4.
rozdział 2 0%

2 grudnia 2013

Nieprawdopodobna Historia Prolog II

W poprzedniej części...

Zrobiłam to co nakazał mi instynkt. W jednej chwili przemieniłam się. Jakby widziała siebie w stroju Sailor Moon, no może trochę innym. Pałeczka wydłużyła się i trzymałam teraz berło. Światło ustało. Potwory na mnie uderzyły. Chwila ale co ja mam zrobić?! – pomyślałam. Nagle wszystko jakby się zatrzymało, a ze słupu światła wyszedł czarny kot. Popatrzył na mnie.

Obrazy zaczęły pojawiać się w mojej głowie. Dziewczyna bardzo podobna do mnie w moim aktualnym stroju walcząca z potworami. Ta sama dziewczyna bawiąca się z tym czarnym kotem. Jedyne co podczas tych wizji usłyszałam to trzy słowa, które wypowiedziałam bez zastanowienia.

- Potęgo Eris: Działaj! – berło, które trzymałam zaczęło się świecić. Serce na jego wierzchołku zmieniło się różową świecącą kulę która poleciała w stronę moich przeciwników. Trafiła kobietę – kota, która zmieniła się w pył wydając przy tym przeraźliwy pisk. – Super – powiedziałam sama do siebie. Lecz nie na długo dane mi było się nacieszyć się częściową wygraną, bo mężczyzna – krokodyl rzucił się na mnie. Zrobiłam unik i kopnęłam go. Jednak lekcje teakwondo nie poszły na marne. – Potęgo Eris: Działaj! – krzyknęłam jeszcze raz. Jednak tym razem nic się nie stało.  Co się dzieje? – myślałam. Gdy ja usiłowałam jakoś przywrócić moc w moim berle patrz uderzałam nim o ścianę mężczyzna krokodyl zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Jednak nagle ten czarny kot rzucił mu się na twarz. Drapnął go z kilka razy, aż jego twarz zaczęła się sypać.
- Zawołaj: Berło Eris: Działaj! – zawołał kot.
- He kot GADA! – zawołałam przerażona.

- Już krzyknij to! Inaczej będzie gorzej!

- No dobrze. Berło Eris: Działaj! – zawołałam chociaż nie byłam do końca przekonana co do tego. Ale myliłam się. Berło rozłączyło się na dwie części i przemieniło w świecące kule.  Poleciały one w stronę potworów. Krokodyla trafiła jedna od razu, jednak druga, która za cel obrała sobie mężczyznę w masce przeleciała obok niego bo ten zrobił szybki unik. Mężczyzna – krokodyl rozsypał się w pył. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Musiałam się oprzeć o stolik.
- Jeszcze jeden atak i wtedy będziesz mogła sobie spokojnie mdleć OK? – powiedział kot.
- Dobra. Co mam teraz zrobić? – zdążyłam się tylko zapytać bo musiałam zrobić unik przed falą energii, którą wystrzelił facet w masce.  – No weś! Nawet nie dasz się naradzić?! – facet tylko wzruszył ramionami i znowu zaatakował. – Co ja mam zrobić? – krzyknęłam do kota.

- Krzyknij Moc Eris: Ogień niezgody! – zrobiłam tak jak kazało mi zwierzątko. Moje ręce otoczył różowo – złoty ogień. Mężczyzna w masce podbiegł do mnie i chciał uderzyć ale zrobiłam unik i podcięłam mu nogi. Popchnęłam go na ścianę przy okazji wypalając mu dziurę w szacie. Pomyślałam, że najlepsze w tym momencie byłyby kule z tego ognia. Po chwili obok moich rąk pojawiły się wymyślone kule.
- Uważaj! – zawołał kot. – To twój ostatni atak. Tylko traw w niego.

- Dzięki za pocieszenie. I tak ledwo trzymam się na nogach. – powiedziałam i spojrzałam na mężczyznę w masce. Rzuciłam jedną kulą która trafiła go w rękę. Paląca się część ciała zmieniła się w proch. „ To ostatnia kula nie zmarnuje jej” – pomyślałam. Ruszyłam w kierunku wroga. Ten nic nie zrobił. Zdenerwowało mnie to. – Nie uciekasz, nie bronisz się. Nie zależy ci na swoim życiu!

- Po co ma mi zależeć. I tak powrócę. Jak zawszę się odrodzę, a wtedy zaznasz tyle bólu co ja przez całe moje życie. Chociaż świadomość, że zostałem pokonany przez młodą Prima Paladin jest zadowalająca. – powiedział, a ja rzuciłam kulą w jego stronę. Niestety nie usłyszałam jego ostatnich słów, gdy się rozsypywał. Jego proch zniknął wraz z prochami innych potworów.
Upadłam na kolana. Dopiero teraz poczułam ile wymagało to ode mnie wysiłku. Zakręciło mi się w głowie. Ostatnie co zobaczyłam to czarny kot podchodzący do mnie. Zemdlałam.

- Anabeth… Anabeth… Anabeth do jasnej anielki obudź się! – usłyszałam głos tego kota. Strasznie bolała mnie głowa.
- Co jest? Gdzie jestem? Kim jestem?

- Nie nabijaj się ze mnie. Przecież dobrze wiesz kim jesteś i nie straciłaś pamięci!
- A co jeśli to co powiedziałeś byłoby prawdą? – zapytałam i uśmiechnęłam się sarkastycznie.

- I co ja z tobą pocznę… Otwórz oczy.

- Nie jesteś moją mamą, żeby mi rozkazywać! – powiedziałam na tyle głośno, że ucichło w pokoju.
- Nic… Spokój… obiecuję zajmę się… nią. – tyle udało mi się usłyszeć. Tak w ogóle to jak to czarne kocisko weszło do szpitala, w którym się znajduję. Z ciekawości zaczęłam powoli otwierać oczy. Pierwszym co zobaczyłam był biały sufit.

- Gdzie jesteś kocurze mamy ze sobą do pogadania! – powiedziałam i bardzo powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się. Znajdowałam się w zielono-białym pokoju. Obok mojego łóżka stała komoda na kółkach. Byłam przyczepiona do kroplówki, a nade mną wisiały jakieś pikające urządzenia. Po drugiej stronie łóżka stało krzesło na które po chwili usiadł chłopak mnie więcej 16-letni, z czarnymi włosami, bluzce w szaro-czarne paski i czarnych dżinsach. Nigdy jeszcze nie widziałam tak zielonych oczu jakie zauważyłam u niego. Wyglądały jak dwa szmaragdy.
- Spokojnie. Nie wrzeszcz tak. To o czym chciałaś ze MNĄ rozmawiać.

- Co!? – (znowu) wykrzyknęłam. – Przecież ty jesteś człowiekiem, nie kotem. To musi być sen – uszczypnęłam się. Niestety poczułam ból. „ Oszalałam” – pomyślałam. – Ale czy ty nie byłeś czarnym kotem?
- Byłem. Na pewien czas mogę zamienić się w człowieka. – odpowiedział bardzo spokojnie.

- Jak? Możesz mi w ogóle wytłumaczyć co się ze mną stało. Zmieniłam się w jakąś wróżkę i walczyłam z potworami. Jeszcze ten facet w masce.
- Użyłaś swojej mocy Autorskiej.

- Czego? – zapytałam i zrobiłam chyba najgłupszą minę w całym moim życiu.
- Mocy, ale nie takiej jak z Gwiezdnych Wojen. Chodzi o to, że jesteś Autorką. Autorzy dzięki swojej wyobraźni umieją coś stworzyć. To coś żyje w innym wymiarze. Ale zdarzają się wyjątki kiedy moc Autora jest na tyle duża by ściągnąć coś ze swojego świata do naszego. Takich Autorów jest bardzo mało więc tworzą Wielką Radę. Są bardzo potężni i to oni najczęściej sprawują władzę wśród normalnych ludzi. Nazywamy ich Prima Autorami. My czyli - Autorzy i ich cosie.

- Aha czyli jestem Prima Autorką? Skoro ten stój który chyba wymyśliłam się pojawił? Pamiętam że tamten koleś w masce nazwał mnie Prima Paladin co to znaczy?
- Prima Paladin. Dawno tego nie słyszałem, ale obiecuje, że dowiem się czegoś na ten temat. Nie jesteś Prima Autorką. Jak na razie jesteś zwykłą Autorką która od września będzie chodzić do szkoły Autorskiej rozumiesz? Nikt nie może się dowiedzieć co się wczoraj stało. Opowiemy o tym Twojemu nauczycielowi kiedy zaczniesz rok szkolny.

- Opowiedz mi trochę o świecie Autorów – poprosiłam. – A tak w ogóle stworzyłam cię? Bo pamiętam, że pojawiałeś się w moich wizjach.

- Nie jestem pewien czy to były wizje przyszłości lub przeszłości. Wiem więcej niż inne stworzone istoty przez Autorów. Wiedziałem, że musiałem Cię obronić przed tymi potworami i zdałem się na instynkt. Pożyjemy, zobaczymy.
- Chwytajmy dzień. Tak na marginesie jak masz na imię?

- Nereus.
- Skąd wiesz? Przecież ja cię stworzyłam. Nie nazwałam cię jeszcze, ale Nereus mi się podoba. Mam na imię Anabeth.

- Wiem. Cieszę się że to ty jesteś moją Autorką – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Opowiedz mi jeszcze o Autorach – zaciekawiłam się tym tematem. Później Nereus opowiadał mi o tym bardzo dużo. Przez wakacje przypominał sobie coraz więcej i zaczęliśmy specjalny trening. Zapisałam się do nowego gimnazjum. I tak zaczęła się moja historia…
Strój Anabeth
___________________________________________________________________________________
Cieszę się, że mogę w końcu wstawić koniec prologu. Długo zajęło napisanie mi go.
Następny rozdział postaram się wstawić niedługo.
W następnym rozdziale:
Rozpoczyna się rok szkolny. Anabeth zaczyna naukę w dziwnym gimnazjum. Naprawdę dziwnym bo zamiast zwyczajnego apelu maja pokaz umiejętności. Co pokaże nasza bohaterka? I do jakiej grupy się dostanie? Kto będzie jej nauczycielem?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w następnym rozdziale:
Nieprawdopodobna Historia Rozdział 1: Mashima-sensei! i pokaz Anabeth. 

16 października 2013

Nieprawdopodobna Historia - Prolog I część


Bieg. Coraz szybciej i szybciej. Ryk. Jedna myśl. Jest coraz bliżej! Sam go stworzyłeś  i sam go możesz zniszczyć. Jest tylko jeden problem. Wymknął się spod kontroli. Od tamtego dnia ten potwór i monstrum straszy każdego kto nawet na niego spojrzy. Dlatego nazwano to coś Koszmarem.


Nieprawdopodobna Historia

Myślisz, że jeśli tworzysz coś z niczego i nikomu tego nie pokazujesz ani nie mówisz o tym , to to coś jest tylko twoje. Nieprawda.

Tworzysz coś z niczego i to coś zaczyna żyć w własnym wymiarze jak My to nazywamy w swojej „bajce”. Coś to może być wszystko. Rysunek, rzeźba, wymyślona postać. Ale musi spełnić jeden warunek by żyć w swojej „bajce”. Nie może być czegoś kopią. Tylko ludzie którzy tworzą coś z niczego zostają nazwani Autorami. Ja także jestem Autorką. Dopiero się o tym dowiedziałam, a już mi mówią, że mogę zmienić losy świata Autorów. Dla niektórych jestem bronią, dla innych zagrożeniem , jeszcze inni myślą, że jestem wybawieniem. A ja o sobie myślę tak: jestem tym kim jestem czyli trzynastoletnią marzycielką o imieniu Anabeth z gadającym kotem. Wszystko zaczęło się pod koniec roku szkolnego…

Czerwiec

Jeszcze tylko dwa dni i koniec roku szkolnego. Mam teraz ostatnią godzinę wychowawczą. Nagle rozległ się głos szkolnego dzwonka. Na początku wszyscy myślą, że dzwoni na przerwę, ale po chwili zdajemy sobie sprawę, że to jeden z dzwonków alarmowych. Pani zamknęła na zapleczu większość uczniów. Zamknęła także salę. Zostałam z paroma chłopakami i 3 dziewczynami w zamkniętej sali. Pani stała przy drzwiach. Rozległ się ryk dzikiego zwierzęcia. Zaraz potem piskliwy krzyk jakiejś nauczycielki. Nastała cisza. Coś obiło się o drzwi sali. Schowaliśmy się za ławkami. Ktoś rozbił drzwi. Do Sali weszły trzy postacie w kapturach. Stanęły w rządku i powoli zdjęły kaptury. Z prawej strony stała kobieta. Była naprawdę piękna. Miała blond włosy i brązowe oczy z zielonymi plamkami. Ubrana była w bluzkę na naramkach w lampardzie cętki. Duży dekolt odsłaniał większość jej piersi. Miała czarne dżinsy rurki i brązowo-złote baleriny na koturnach. Wszyscy chłopcy wpatrywali się w nią. Ta uśmiechając się sztucznie wyciągnęła z torebki kocie uszy i ubrała je. Nagle jej paznokcie zaczęły się wydłużać tak samo jak kły które pojawiły się w jej ustach. Opaska gdzieś zniknęła i uszy były teraz częścią jej głowy. Jej oczy miały pionową źrenicę. Zaostrzyła swoje pazury i wydała dziwny pomruk.  Z lewej strony stał mężczyzna w garniturze z głową krokodyla. W środku także był mężczyzna. Miał długą białą szatę taką jak kiedyś noszono w Rzymie i maskę na twarzy. Odezwał się jako pierwszy:

- Oddajcie nam Autorów, bo inaczej marnie skończycie! - powiedział głośnie. Popatrzyliśmy po sobie. Nikt nie wiedział o co chodzi.

- Czuje, że to miał jakaś dziewczyna. – powiedziała kobieta i jeszcze raz zamruczała. Mężczyzna o głowie krokodyla podszedł do nas skulonych za ławkami i podciągnął do góry dwie dziewczyny. Postawił je przed facetem w masce. To samo zrobiła kobieta-kot. Mnie postawiła kobieta. Szef kobiety-kota i mężczyzny-krokodyla przyglądał się pierwszym dwóm dziewczynom. Nagle obie zostały uniesione w górę przez niewidzialną siłę. Otoczyła je dziwna zielona poświata taka sama po chwili otoczyła szefa. Oczy dziewczyn były puste i białe. Mimo tego, że przed chwilą jadły drugie śniadanie teraz wyglądały jak trupy. Szef patrzył na nie, wręcz się  na nie gapił, ale po chwili wróciły na ziemię.

- Precz - rozkazał już normalnej Luise, która podtrzymywała Anne. Teraz spojrzał na mnie i na stojącą obok mnie Kler. Straciłam panowanie nad swoim ciałem. Czułam jakby szef wbijał mi się do mózgu. Chyba pisnęłam. Kątem oka zauważyłam, że gorzej to znosi Kler i ona bardziej interesowała zamaskowanego. Nagle znalazł się przy niej i chwycił ją za gardło. Coś wysyczał. Widziałam jak mojej koleżance zaczyna brakować tchu. „ Nie tak nie może być” – pomyślałam. Gotowałam się w środku ze złości. Zwykle spokojna, stojąca z boku ja chciałam teraz ją uratować musiałam. Tylko jak. Zauważyłam czarny ogon. Potem łapę, tułów, a w końcu całego czarnego kota. Popatrzył na mnie swoimi czarnymi oczami, a ja poczułam jak moc szefa słabnie. Skończyło się tym, że spadłam na swoje cztery litery. Kobieta-kot ruszyła na mnie ze swymi pazurami. Odskoczyłam. Ten kot ciągle się na mnie gapił. To było denerwujące. Skoczyłam na plecy szefa. Udało mi się zdekoncentrować  i Kler spadła na ziemię. Ja jeszcze chwile byłam na plecach zamaskowanego, ale w końcu zrzucił mnie na podłogę i od razu złapał za gardło. Wisiałam dobry metr nad ziemią. Próbowałam się wyswobodzić, ale zdało się to na nic. Nie wiem czy to przez brak powietrza, czy przez lęk że będę zaraz na drugiej stronie zaczęłam myśleć co by mogło go pokonać. Zamknęłam oczy. Czekałam na swój koniec. Nic się nie stało nawet uścisk się lekko rozluźnił. Otworzyłam oczy. Musiałam je jednak przymrużyć bo po mojej prawej stronie lśniła pałeczka. Poczułam że musze ją chwycić. Kątem oka widziałam że światło oślepia potwory, ale one nie wiedziały gdzie ono się znajduje. Zrobiłam to co nakazał mi instynkt. W jednej chwili przemieniłam się. Jakby widziała siebie w stroju Sailor Moon, no może trochę innym. Pałeczka wydłużyła się i trzymałam teraz berło. Światło ustało. Potwory na mnie uderzyły. Chwila ale co ja mam zrobić?! – pomyślałam. Nagle wszystko jakby się zatrzymało, a ze słupu światła wyszedł czarny kot. Popatrzył na mnie.
___________________________________________________________________________________
Coś tam naskrobałam... Cieszy mnie to. Również to, że już parę osób odwiedziło mojego bloga. Uprzedzam, że nie wiem jak to będzie u mnie z częstością dodawania notek. Ale postaram się dość szybko o ile znowu nie będę musiała pisać opowiadania dla księdza.
Pozdrawiam
Arjana
P.S W zakładce Bohaterowie dodam zdjęcie Anabeth w swoim nowym stroju, a może później stworze nową zakładkę.  Obrazek nie jest jeszcze dokończony, ale jak go znajdę w moim stosie to wstawie go pokolorowanego.

2 października 2013

Coś na początek...

Na początek chciałam się przedstawić: jestem Arjana. To jest już mój drugi blog.  W każdym razie opowiadanie będzie skupiało się na dziewczynie -  Anabeth -  i  jej  poczynaniach w niezwykłym zespole szkół autorskich. Kto tam chodzi? A różne stworki, ludzie, potworki... i jeszcze wiele innych rzeczy. Nawet może się znajdzie zmutowana galaretka. W każdym razie można będzie spotkać się tutaj z różnymi anime takimi jak np. Fairy Tail, InuYasha, Inazuma Eleven, Kaleido Star, Sailor Moon oraz innymi bajkami i filmami.
Mam nadzieje że spodoba się wam drodzy czytelnicy mój blog!
Arjana