W poprzedniej części:
- Pewnie – powiedziała Anabeth. - Za chwilę rozpoczyna się apel. Musimy
już pójść by się nie spóźnić.
- No to chodźmy – powiedziała Jane i wzięła pod jedno ramię Anabeth, a
pod drogie Nereusa. – Zobaczycie spodoba wam się tutaj!
Przeszli przez główny plac i weszli na boisko gdzie miała rozpocząć
się uroczystość. Mijali dużo osób. Większość znała Jane, bo witała się z nią, a
przy okazji z jej towarzyszami. Zdecydowanie więcej mijali zwykłych ludzi.
Jednak kiedy spotykali Autorów granato - włosa od razu przedstawiała Anę i
Nereusa uzupełniając zwyczajne informacje na temat ich osób. Anabeth rozglądała
się podekscytowana. Jej poprzednia szkoła nie robiła aż tak dużego wrażenia.
Był to mały jedno piętrowy budynek z małym placykiem, który pełnił również rolę
boiska. W pewnym momencie ze słodkich wspomnień wyrwał ją widok grupki ludzi
stojących pod jedną z mniejszych bram wejściowych na boisko. Widać było, że w
centrum
uwagi jest całująca się dwójka niewiele starszych ludzi od niej. Dziewczyna z długimi do pasa czerwonymi włosami gdzieniegdzie z czarnymi pasemkami. Miała na sobie czerwoną postrzępioną bluzkę, czarną koronkową spódniczkę, czarną kurtkę z ćwiekami i glany na 18 dziurek z żółtymi sznurówkami. Chłopak był ciemnym blondynem. Miał skórę
koloru porcelany. Był wysoki i umięśniony. Ubrany był w czarne bojówki, które
przy pasku miały doczepione łańcuchy . Miał także martensy i białą koszulę
niedbale założoną, a do tego rozpiętą do połowy. Kiedy w końcu para odkleiła się od siebie
blondyn spojrzał w kierunku brązowowłosej. Zamyślił się, a na jego twarzy dało
się zauważyć mały uśmiech.
* **
Apel jak zwykle był nudny, a uczniowie co chwilę spoglądali na zegarki.
Anabeth po raz tysięczny chyba westchnęła i spojrzała na Nereusa. Ten siedział
na krześle i wsłuchiwał się w mowę dyrektora lub po prostu spał. Sprawdziła się jednak ta
druga opcja. Głowa chłopaka zaczęła lecieć w dół, ale uniknęła spotkania z
kolanami, a może nawet z ziemią dzięki szybkiej reakcji brązowowłosej.
- Nie śpij! – rzuciła tylko w jego stronę i dała mu kuksańca w bok.
- Co? – zapytał zaspanym głosem.
- Co?
- Już nic.
- Przysnęło ci się.
- Zauważyłem. Nie musiałaś mnie tak mocno walić – powiedział i zaczął
rozmasowywać obolały bok.
Ana tylko przewróciła oczami i dołączyła do cichej rozmowy z Jane i jej
koleżanką z klasy Minako.
***
Uczniowie odetchnęli z ulgą kiedy dyrektor zaczął ustawiać nowe klasy. Anabeth
poczuła, że jest obserwowana. Rozejrzała się nerwowo, ale nikt z jej otoczenia
nie patrzył się na nią bezpośrednio. Pomyślała że jest za bardzo zdenerwowana
początkiem roku szkolnego.
- Hej, nie bądź taka spięta – powiedział Nereus i położył jej rękę na
ramieniu. – Poczekam przed salą twojej klasy, ok.?
- Dobra.
Kiedy chłopak odszedł, odetchnęła z ulgą. Po chwili usłyszała swoje
nazwisko. Jeden raz, drugi… Nie mogła się poruszyć. Była sparaliżowana
strachem, a może spojrzeniem które ponownie poczuła na sobie. Nagle ktoś pchnął
ją do przodu. Jane uśmiechnęła się tylko i popatrzyła jak Anabeth idzie na
środek sali. Może jednak popchnęła ją zbyt mocno? Zresztą teraz to nieważne
przynajmniej jej nowa znajoma w końcu ustawiła się w szeregu klasy.
- Drodzy uczniowie – powiedział dyrektor – przedstawiam wam nowe klasy pierwsze
roku 2013/1014. Liczę, że kolejne trzy lata spędzicie szczęśliwie w naszej
szkole. Przedstawiam wam waszych nowych wychowawców. Klasa 1 B – Francesca Cabaltini, klasa 1 A – Hiro Mashima.
Zdziwienia uczniów nie dało się opisać w tamtym momencie słowami. Przez
sale zaczęły przebiegać szepty „ Cabaltini? To ta chyba co ostatni wygrała
nagrodę Nobla? Nie! A to nie ta sławna aktorka? Może… Nie! A ten skośnooki
facet? Jak to dyrektor powiedział Kashima? Może Jashima? Nie Mashima! To ten co
rysuje tą mangę… Fairy Tail!”
Anabeth nie rozmawiała z innymi na temat nowych nauczycieli. Ją
interesował tylko jeden cel. Hiro Mashima. Od początku czytała Fairy Tail i
Rave Master. Chciała nauczyć właśnie tak rysować mangą. I teraz ma nawet okazje
zdobyć jego autograf! „ Widać marzenia się spełniają.” – pomyślała. Pani
Cabaltini podeszła do mikrofonu.
- Proszę o uspokojenie. Nazywam się Francesca Cabaltini i będę od jutra
uczyć w tej wspaniałej szkole języka polskiego i chemii. A mój szanowny kolega
Mashima – sensei będzie uczył języka japońskiego, angielskiego i plastyki. Dziękuje wam bardzo za uwagę.
***
Sala pierwszej klasy A była urządzona w nowoczesnym stylu. Była na 3
piętrze, a widok z okna był bardzo ładny, zwłaszcza podczas jesieni. Jednoosobowe
ławki z brązowego, dębowego drewna stały w klasie oczekując nowych uczniów.
Szerokie i duże biurko nauczyciela również z dębowego drewna i fotel na którym
wisiała czarna marynarka… Tablica i nowa kreda. Ściany czekające na marzenia
uczniów które będą mogły utrzymywać na papierze…
Trzy… dwa… jeden!
Rok szkolny czas zacząć!
Pierwszy raz w tym roku zadzwonił szkolny dzwonek. Uczniowie wpadli do
sali z impetem. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce. Brązowowłosa usiadła
w ostatnim miejscu przy oknie. Popatrzyła przez okno. Zauważyła czarnego kota
chodzącego po dziedzińcu szkoły. Mimo woli uśmiechnęła się. Nagle szum w klasie
ucichł. Do sali wszedł ich nowy wychowawca.
Od niechcenia oparł się o przód biurka i popatrzył na klasę.
- No więc... – zaczął i na
chwile zamilkł. - Jak pewnie wiecie nazywam się Hiro Mashima i będę was uczył
japońskiego i plastyki. Nie będę już was zanudzał za bardzo. Przejdźmy to konkretów.
Jak masz na imię? – zwrócił się do pierwszej osoby siedzącej w rzędzie Anabeth.
- Ja? – zapytała dziewczyna i pokazała na siebie palcem. Jej zielone
włosy były zebrane czerwoną opaską. Na nosie miała czerwone okulary, które co
chwile spadały jej z nosa. Miała na sobie białą koszule i dżinsowe krótkie
spodenki. Jej zielone oczy skrywały długie rzęsy, a usta koloru malinowego
układały się właśnie w jeden z ładniejszych uśmiechów, które widziała Anabeth.
Dziewczyna wyglądał na miłą i bystrą. Nauczyciel potwierdził jej pytanie
skinieniem głowy. – Nazywam się Midori no Tsuta.
- No dobrze Midori. Rozdaj plany lekcji całej klasie.
- Dobrze.
Nauczyciel podszedł do drugiego rzędu i spojrzał na uczniów w nim
siedzących. Midori właśnie przechodziła obok ławki Anabeth gdy Mashima zaczął
mówić. Zielonowłosa spojrzała na brązowowłosą i z uśmiechem podała jej plan.
- Dziękuje Tsuta-chan.
- Proszę Kinboshi.
- Jak mnie nazwałaś? – zdziwiła się Ana.
- Złota gwiazda. Świecisz… Powiedziałam tak ponieważ świecisz. –
odpowiedziała Midori i wzruszyła ramionami. Ana odprowadziła ją wzrokiem. „
Świecę?” – pomyślała. „- Obiecaj, że powiesz mi o wszystkim co tutaj będzie
miało miejsce, dobrze.” Przypomniał jej się Nereus. Ale czy to, że niby świeci
jest aż tak istotne żeby zaprzątać mu
tym głowę? Nie wiedziała i postanowiła o tym nie myśleć.
Gdy ich nowy wychowawca, a właściwie sensei, skończył swój monolog o
nowym roku szkolnym i sprawach organizacyjnych uczniowie zaczęli się
niecierpliwić. Tak jak przewidziano w porannej pogodzie na dworze wysoko na
bezchmurnym niebie świeciło słonce.
-
Proszę pamiętać o dzisiejszych pokazach. A potem imprezka na cześć nowych
uczniów! – powiedział Mashima-sensei i wskazał drzwi. Był to znak dla uczniów,
że mogli już pójść. Z uśmiechami na twarzy wybiegli wszyscy ze szkoły. Anabeth
spojrzała jeszcze raz na budynek. Odgarnęła niesforny kosmyk włosów, który
zasłaniał jej pole widzenia. Czuła, że to będzie dobry rok.
______________________________________________________________________________
No więc tak. Skończyłam w końcu pierwszy rozdział... Mógł być wcześniej, ale dopiero dzisiaj naszła mnie myśl na przepołowienie ( jest w ogóle takie słowo?) tego rozdziału. I tak z końcówki tego powstanie ( w końcu) rozdział 2. Mam nadzieje że:
a) ktoś to jeszcze czyta
b) nie znudzi was ta notka
c) nie rozpada się już dzisiaj znowu
A na koniec chciałam zaprosić na: ( jeśli ktoś kto to czyta mieszka blisko Bydgoszczy i może interesuje się Japonią)
( Serdecznie polecam! Będzie to niesamowita atrakcja oraz mnóstwo zabawy zwłaszcza na pokazie mody w którym biorę czynny udział)
Arjana