Rozdział 4
Ahoj przygodo! Czyli początek morskiego wcielenia.
- Anabeth! – zawołała Jane kiedy zauważyła swoją koleżankę
na horyzoncie. Brązowowłosa odmachała jej i powiedziała coś do naburmuszonego
Nereusa. Ten prychnął i przyśpieszył tak, że już po chwili byli obok
dziewczyny. – Co znowu się stało?
- Jedziemy do Aquaparku. To się stało! – powiedział z
wyrzutem chłopak.
- Mogłeś zostać w domu. Nie kazałam ci przecież ze mną
jechać! – powiedziała zirytowana Ana. Od rana miała z nim same problemy. Naprawę
by się cieszyła, kiedy by został w Lilium. Zwłaszcza, że chciała dowiedzieć się
więcej o nieznajomym, przystojnym blondynie o imieniu Diaval. Myślała o nim
coraz częściej. Zwłaszcza jaki jest, co lubi, jak się uczy. Tyle pytań
kotłowało się w jej głowie! Niestety, nie mogła mu zadać ani jednego. Od
spotkania z Mashimą nie widziała go w szkole, a przecież minął już dobry
miesiąc. Westchnęła. Po chwili zauważyła świdrujące spojrzenie Nereusa. – Mam
coś na twarzy?
- Nie.
- Spoko.
-Spoko.
-Świetnie.
-Świetnie.
- Idziemy? – zapytała Jane zmęczona rozmową pozostałej
dwójki.
- Tak! Jesteśmy już spóźnieni! – wykrzyknęli w jednym
momencie i razem pobiegli w stronę szkoły.
***
- Czy wszyscy już są?
Kaprio |
Około 4 nad ranem kierowca zarządził postój. Ana jako jedyna skorzystała z możliwości wyjścia na zewnątrz. Ale czy aby na pewno tylko ona? W pobliżu parkingu było małe wzniesienie, które zaraz miało zostać skąpane w blasku wschodzącego słońca. Usiadła czekając na brzask. Mokra trawa poruszała się w rytm wiatru. Usłyszeć można było ćwierkanie ptaków. Las który rozpościerał się za wzniesieniem zaczynał budzić się do życia. Zamknęła oczy. Po chwili poczuła ciepło pierwszych promyków na twarzy. Wstała by lepiej widzieć wielkie, czerwone słońce i bladoróżowe chmury. Chłodny wiatr zerwał wstążkę którą miała zaplecione włosy. Wpadła ona w ręce blond włosego chłopaka. Popatrzył na brązowowłosą i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Była piękna, otaczała ją złoto-czerwona łuna słońca, które zasłoniła, a wiatr rozwiewał jej niebieską sukienkę. Brązowe oczy były pełne zdziwienia. Chyba pokochał te oczy. Oczy, które patrzyły teraz tylko na niego.
Zaraz jednak się opanował. Znowu przywdział maskę
buntownika. Podszedł do niej. Z bliska nie wydawała mu się już taka idealna.
Lecz to sprawiało, ze była jeszcze piękniejsza. Pocałował wstążkę sprawczynie
tego zdarzenia i włożył jej do ręki. Jaka krucha – pomyślał – jak porcelana.
Odszedł. Odwróć się, odwróć! – myślała. Zrobił to. Zauważył na jej twarzy
uśmiech i iskierki w oczach.
- Dziękuje Diaval! – zawołała, kiedy szedł w stronę busa. Uśmiechnął się, idąc dalej. Podbiegła
do niego i stanęła z nim twarzą w twarz. – Słyszałeś? Dziękuje.
- Nie potrzebuje podziękowań od podlotka i podróbki Autora –
powiedział i popatrzył na nią chłodno. Zbił ją z tropu. Na tym mu zależało. Uśmiechnął się pod
nosem i wyminął ją.
- Słuchaj ty! Nie jestem żadnym podlo coś tam…
- Podlotkiem.
- Mniejsza. Ani podróbką Autora! Pokaże ci na co mnie stać,
więc się przygotuj! – właśnie poznał jej trzecią twarz. Wtedy kiedy wszedł jej
ktoś na ambicję. Była jak otwarta księga. Zaczęła go intrygować już nie ze
względu na wygląd, ale też przez charakter.
- To co zaczynamy – otoczyła go aura jego mocy.
- Nie teraz. Jestem zmęczona – powiedziała i poszła do
busa. Wsiadając pokazała mu język.
Rozbawiło go to. Kiedy ostatnio rozśmieszyło go coś? Nie pamiętał. Zapowiadało
się coraz ciekawiej.
***
- Panienki gotowe?
- Już! Chwila! – dało się słyszeć z szatni.
- Co oni tam tak długo robią no?! – mówiła zbulwersowana
Jane. – Przecież to my jesteśmy
dziewczynami. Mashima – sensei możemy już iść!
- Prosimy! – powiedziały wszystkie.
- Czuję że woda i dziewczyny w bikini mnie wołają! – zawołał
Loki, który właśnie wybiegł w szaleńczym tempie z szatni. Nauczyciel nawet nie
zdążył powiedzieć, żeby nie biegał, a ten już wylądował na swoich czterech
literach. Reszta chłopaków po chwili też do nich dołączyła.
- Życzę wam miłej zabawy moi drodzy. Cieszcie się tym wolnym
czasem. Ja jakby co będę w barze – z błogą miną mówił i myślał jakie to drinki
sobie zamówi. Chociaż nie! Nie może, jest przecież opiekunem. Ale może jednego,
a potem kolejnego. Skończyło się to potem tak, że Luca z Shunem musieli go
targać do busa nieprzytomnego.
***
Parę godzin później Anabeth upadła wykończona na leżak.
Najpierw z Midori poszły zjeżdżać zjeżdżalnią,
która miała tyle zakrętów ile górska droga. W duchu dziękowała sobie że
nie chciała jeść dziś dużo na śniadanie. Nie chciała wyglądać jak Jane, która
dostała choroby morskiej od samego stania na atrapie statku pirackiego. Potem,
kiedy niebiesko włosa wydobrzała, zabrała ją na nurkowanie z rybami. Pomińmy
fakt, że Alexandra, która im towarzyszyła została prawie zjedzona przez jedną pływającą
istotę. Dziewczyny odeskortowały ją do lekarza, gdzie wszystko było w porządku
oprócz psychiki pacjentki. Postanowiła ona więcej nie pływać i potowarzyszyć
Mashimie w barze. Po obiedzie Anabeth postanowiła spróbować swoich sił i
przekonać Nereusa, żeby popływał. Lepiej tego nie opisywać bo są to zbyt
drastyczne sceny próby ucieczki Cosia. Później Ana popływała sama i skorzystała
z kolejki górskiej którą objechała całe miasto. Pod koniec zauważyła
wysiadającego blondyna z wagonika przed nią. Poszła za nim, ale po chwili straciła
go z oczu, w tłumie. Wróciła do Aquaparku gdzie znowu pływała, bawiła się i
zjeżdżała z Midori i Jane.
Jedna z atrakcji Kaprio |
Raz spotkała
samotnego Lucę z miną zbitego psa.
- Czemu jesteś smutny Luca? Nie podoba ci się tutaj? –
zapytała.
- Jestem przygnębiony ponieważ… nie wiem gdzie jest Diaval!
– takiej odpowiedzi się spodziewała, ale to co mówił potem zbiło ją z tropu. –
Ten łoś miał tu już być 32 minuty i 16 sekund temu! I co, jest jak zawsze kiedy
ten idiota …
Ana postanowiła go zostawić, ponieważ nie wiedziała co w
złości może zrobić ten chłopak. Nawet kiedy odeszła na kilka dobrych metrów
słyszała niemiłe epitety mówione pod adresem blondyna. Z przykrością jednak
stwierdziła, że tej części parku nie zna. Do tego Luca gdzieś zniknął, a w
pobliży ani żywej duszy.
- No to klops…
Tak oto po kilku godzinach szukania opadła na swój leżak.Naprawdę jednak minęło pół godziny.
- Mam dosyć wszystkiego… Ludzi, Cosiów, rybek, wody… - mówiła do siebie, kiedy nagle... Chlup! Na
całe pomieszczenie dało się słyszeć śmiech Lokiego.
- Wyglądasz jak topielec! –zawołał do Any będącej w basenie.
- Wielkie dzięki Loki! A wiesz co? Nie jest jeszcze tutaj, aż
tak źle. Może ty też powinieneś spróbować – kolejne chlup i chłopak wylądował
koło niej. Popatrzył na nią spod byka. Ona była gotowa do ucieczki. Po chwili
jednak zaczął się śmiać, a ona razem z nim.
***
Słońce powoli zachodziło. Anabeth jako ostatnia wyszła z
szatni. Rozejrzała się. „ Serio! Wszyscy już poszli… Gdzie oni są?” – myślała.
- Głupie, długie włosy – powiedziała do siebie.
- Jak włosy mogą być głupie? – znała ten głos. Jego
właściciel stanął przed nią.
- O Diaval! Jak dobrze, że jesteś. Wiesz może gdzie reszta
grupy? – udała, że nie usłyszała jego słów. Westchnął i odgarnął niedbale swoje
włosy.
- Są na zewnątrz. Chodź, najpierw chce ci coś pokazać.
- Co? – zapytała jak małe dziecko.
- Zobaczysz – powiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy i
złapał ją za rękę. Nie protestowała.
Okazało się, że za Aquaparkiem znajduje się mały las.
Blondyn prowadził ją tak jakby znał to miejsce od dawna. Wiedziała za to, że
Nereus nie pochwalił by jej eskapady. Zwłaszcza z Diavalem. Lecz nie potrafiła
się oprzeć ciepłu bijącemu z jego ręki. Trafili nad jeziorko. Ostatnie
promienie słońca ogrzewały ich buzie. Z lasu zaczęły wylatywać świetliki.
Tworzyły małe grupki, a potem dołączały się do kolejnych. Robiły to z taką
gracją. Jeden zatrzymał się obok Any na wysokości twarzy.
- Co to! – zawołała. W miejscu świetlika była mała istotka z
dużymi, szpiczastymi uszami, wielkimi oczami i parą świecących skrzydeł. Miała
długą sukienkę z płatków kwiatów. Cała jej postać błyszczała. Zaczęła się śmiać
z Autorki która jej się przyglądała. Chyba coś powiedziała, ale nie można było
zrozumieć.
- Nigdy nie widziałaś wróżki? – zapytał Diaval. Uśmiechnął
się pod nosem. Wróżki zawsze były ciekawym zjawiskiem. Nie spodziewał się
nawet, że tak szybko ją zaakceptują i pokażą jej swoją prawdziwą formę.
- Piękne – powiedziała cicho, a istotka dygnęła w podzięce.
Gestem przywołała koleżanki. Przyniosły kwiaty. Okrążyły głowę Any i wplotły je
jej we włosy. Kiedy były tak blisko twarz Anabeth także jaśniała.
- Ładnie by ci było ze skrzydłami –stwierdził chłopak i
uśmiechnął się do niej zawadiacko. Ona spłonęła rumieńcem. – Chodź jest jeszcze
coś – poprowadził ją w stronę jeziorka. Kiedy odwróciła głowę zauważyła smutną
minę pierwszej wróżki, którą spotkała. Pomachała głową jakby chciała
powiedzieć, że ma tam nie iść. Szybko spojrzała znowu na tył jego głowy.
Woda mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Nie wiadomo
gdzie pod wodą powstawało światło, które potem odbijało się od łusek
wielobarwnych ryb i oświetlało brzeg. Kiedy Ana patrzyła w wodę, Diaval zebrał
dwa małe kwiatki.
- Zagrajmy w grę – powiedział. – Jeden kwiatek dla ciebie,
jeden dla mnie – podał jej roślinę. – Ten kwiatek, który popłynie szybciej i dalej
wygrywa.
- Czemu to ma służyć?
- Możemy się o coś założyć - powiedział.
- A o co?- dopytywała się.
- Powiedzmy... - zastanowił się. Przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Lecz on miał już góry ustalony cały plan działania. - O przysługę. Jeśli ja wygram ty coś zrobisz dla
mnie, jeśli ty wygrasz ja zrobię co tylko będziesz chciała.
- Zgadzam się – powiedziała i wyniośle uniosła głowę. Liczył
właśnie na taką odpowiedź. Nie zdawała sobie nawet sprawy z niebezpieczeństwa. „
Co za ufna dziewczyna” - pomyślał. Zamierzał to wykorzystać.
- Trzy, dwa , jeden… Start! – położyli kwiaty i zaczęli
dmuchać. Roślina Diavala wysunęła się na prowadzenie. On jeszcze się wychylił i
dmuchał dalej. Nie mogła przegrać, więc także się wychyliła. Ręka, na której
się opierała, ześlizgnęła się i Ana wpadła do wody. Kiedy się wynurzyła, jego
nigdzie nie było.
- Diaval! Diaval! – krzyczała. Postanowiła sama wydostać się
na brzeg. Nagle złapało ją coś za nogę i zaczęło ciągnąć w dół. Rozpaczliwie
złapała ostatni oddech i znalazła się pod wodą. Ryby ją okrążyły. Druga noga
została także złapana. Próbowała się skupić na wymyśleniu Cosia, ale brak tlenu
skutecznie jej to uniemożliwiał. Ryby wpływały wokół niej co raz szybciej. Znalazła się w
środku kolorowego wiru. Może to przez brak tlenu, ale wydawało jej się jakby ryby szeptały jakieś zaklęcie. Wypuściła ostatnie bąbelki powietrza. Straciła
przytomność.
***
Słońce ją oślepiało. Słyszała głosy ludzi. Otworzyła oczy i
prawie utonęła, ponieważ przykryła ją fala. Wypłynęła i rozejrzała się dookoła. Znajdowała się na pełnym
morzu. Kilka metrów dalej płynął statek. Nagle ktoś z niego wyskoczył. Płynął w
jej stronę. Pojawił się przed nią białowłosy chłopak.
- Może panią podwieźć?
- A wie pan, że chętnie – powiedziała i chętnie uczepiła się
jego ramienia. Razem dopłynęli do statku. Ostatkiem sił wdrapała się na pokład
statku. Powitał ją krąg mężczyzn wyglądających jak piraci. Poczuła zimną stal
przy szyi. Białowłosy złapał ją za nadgarstki.
Dajmon |
- Chwila! Ja się nie zgadzam!
- Ty chyba nie jesteś stąd prawda? – przybliżył się do niej.
- Nie, nie jestem.
- No moi drodzy, więc powitajmy panienkę na naszym statku
pirackim - kapitan zaakcentował ostatnie słowa.
- Słucham? Statek piracki? W ogóle, gdzie jesteśmy? – Anabeth
już nic nie wiedziała.
- Jesteśmy załogą Krwawego Ognia. Najgroźniejszymi piratami
na całych Karaibach! Jeśli chcesz wiedzieć mamy rok 1657. A ja nazywam się
Dajmon. I jestem ich kapitanem. Flinn zabierz naszego ślicznego gościa
do jej uroczego apartamentu.
- Co! Nie! Chwila! – protestowała. Niestety i tak zamknęli
ją w ciemnym pokoju bez okien, jedzenia i miejsca do spania. Zaczęła płakać.
_________________________________________________________________________________
Szablon który miał być na następne parę miesięcy starczył na mniej niż miesiąc. Nie wiem co się stało. Przy jednych postach można dodawać komentarze, a przy innych nie. Postaram coś na to zdziałać.
Zdenerwowana na głupi szablon Arjana
P.s Na razie będzie ten zrobiony na szybko z kotem i księżycem w nagłówku.
Edit: Komentarze można dodawać. Szablon znów zmieniony.
P.s Na razie będzie ten zrobiony na szybko z kotem i księżycem w nagłówku.
Edit: Komentarze można dodawać. Szablon znów zmieniony.
Coraz bardziej wciągająca opowieść :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma dalszego ciągu ...