Historia która na prawdę nie mogła się wydarzyć, a może jednak to prawda? Opowiadanie które śledzi losy Anabeth - trzynastolatki z dość nietypową cechą mianowicie wszystko co Anabeth wymyśli i nie jest kopią pojawia się. Np. gadający kot Nereus który pomaga jej zrozumieć nowy świat w którym się znalazła. Świat Autorów.

Informacje

Kopiowanie treści i obrazków jest surowo zabronione!

UWAGA!!! Zero weny i chęci... Nie wiem kiedy wrócą.
Nie wiem kiedy ruszę z nowym blogiem i starą/nową historią...

Rozdział
7: 25%

POPRAWIONE FABULARNIE: 3/8
POPRAWIONE JĘZYKOWO: 0/8

One Shot Miłość nie jedno ma imię - zostanie podzielony na rozdziały od 1-3 możliwie 4.
rozdział 2 0%

20 września 2014

Bohaterowie One Shota - Ookami

Ookami
w stroju z Wigilii
Ookami
w stroju normalnym ( starałam się...)
Do tego pierwsze strony mojego komiksu na podstawie Rozdziału 1:







Jak na razie tyle. W następnym poście Lucy i kolejne strony z komiksu. Mam nadzieję. 
1. Jak wam się podoba? Mam nadal rysować te komiksy czy wolicie, lepiej nie.
2. Dzisiaj usłyszałam dość krytyczne zdanie o moim blogu, ale jest ok. To po prostu rzeczy które muszę zmienić żeby lepiej się czytało. Takie jak długie opisy, które pewnie was męczą i moja ortografia itp. 
No to chyba na tyle. Polacy są w finale! Cieszycie się?
Arjana


13 września 2014

One Shot Miłość niejedno ma imię

Do słuchania: http://www.youtube.com/watch?v=vtNJMAyeP0s
Jeśli się skończy: http://www.youtube.com/watch?v=iLZR7tihHbk
Jak lepiej ci się czyta przy muzyce to posłuchaj tego: http://www.youtube.com/watch?v=PUYSx9AwWII
A jeśli to też się skończy to proponuje: http://www.youtube.com/watch?v=1V18P7JkAuA
Zapraszam do czytania.
Arjana
________________________________________________________
Zauroczyła się! Ona – chodząca encyklopedia, pełna pasji malarka i uwielbiająca czytać dziewczyna. Nie zapominajmy - unikająca chłopaków! Nigdy się tak nie czuła.  A jednak pojawił się on. Gdy widziała jego brązowe oczy, które w świetle słońca przypinały jej ulubiony gryczany miód, rozpływała się. Kiedy z nią rozmawiał starała się na niego nie patrzeć by na jej twarz nie wkradł się rumieniec. Chodzili razem do klasy i należeli do jednej paczki więc widzenie się było nieuniknione. A jednak przeznaczenie chciało żeby spotkali się. Co z tego wyniknie?
Była połowa roku szkolnego. Zima. Jechali prawie całą paczką na wycieczkę w góry. Mieli na niej być aż do 5 stycznia. Dojechali do granicy Austrii dwa dni przed Wigilią. Planowo mieli święta spędzić w przyjemnym schronisku w środku Alp. Potem mieli zacząć korzystać z wolnego czasu. To znaczyło tylko jedno – jazdę na snowboardzie i nartach, ciepło kominka i gorącą czekoladę.
Niestety okazało się, że pogoda postanowiła spłatać im figla. Gdy tylko 24 grudnia wyjrzeli przez okno nie widzieli nic. Wszędzie było biało. I nadal padało. Samochód którym jechali stał się wielką (na 3 metry) śniegową górą.
- To jest nie fair! – powiedziała Lucy kiedy rano siedziała w jadalni. Blondynka z czekoladowymi oczami wyglądała teraz jak dziecko któremu zabrano lizaka. Tak naprawdę to ona najbardziej liczyła na ten wyjazd. To była idealna okazja żeby „zeswatać” ze sobą dwójkę jej najlepszych przyjaciół Ookami i Thomasa. A ona uwielbiała być swatką. Miała w sumie już pewne doświadczenie w tych sprawach. Z jej inicjatywy powstawało w ich klasie sześć związków z czego tylko dwa się rozpadły. – Ookami! Mówię do ciebie! Słuchasz mnie w ogóle?! Czy ciągle myślisz o Tomku? – powiedziała ostatnie zdanie trochę ciszej i śmiesznie poruszyła brwiami. Czarnowłosa szybko odwróciła głowę w jej stronę, a na jej twarzy można było zauważyć lekki gniew. Wypuściła powietrze ze świstem i odezwała się:
- Słucham cię Lucy, oczywiście. Mów jeszcze głośniej! Najlepiej żeby cię jeszcze Thomas usłyszał. – Czarnowłosa odwróciła znowu głowę w przeciwny kierunek, żeby przyjaciółka nie widziała jej rumieńców. Blondynka jednak wiedziała co robi. Nagle wpadła na świetny pomysł.
- Jestem genialna! – zawołała.
- Do tego bardzo skromna – powiedział Erick wchodząc do jadalni razem z Thomasem. – Cześć dziewczyny! Widziałyście co jest na dworze? Mamy własne Alpy! – mimo woli wszyscy się uśmiechnęli. Taki właśnie był Erick – zabawny, miły, do przesady pomocny, ale także inteligentny. Jego jedyną wadą mogłaby być tylko zupełnie nie uzasadniona zazdrość o swoją dziewczynę Katrin z drugiej klasy. Katrin także należała do ich paczki, ale z powodów rodzinnych nie mogła z nimi pojechać. Jej chłopak, chociaż nie dawał po sobie tego poznać, bardzo się o nią martwił.
- No więc Lu, jaki masz pomysł? – zapytał Argentyńczyk i usiadł do stołu.
- Taki, że pójdziemy zamiast na narty na kiermasz świąteczny! Przygotujemy tutaj własną Wigilię! – dziewczyna była tak podekscytowana swoim pomysłem, że jeszcze przez chwilę wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą. Reszta paczki patrzyła na nią. Po chwili jednak Lucy, jak to miała w zwyczaju zaczęła chodzić po pokoju i mruczeć pod nosem plan działania. Jej przyjaciele jednocześnie westchnęli. Wiedzieli co teraz będzie. Musi być jak Lu chce! I tak w sumie będzie… Już ona tego dopilnuje!
***
Na coroczny świąteczny kiermasz w ( znajdzie się nazwę - autorka nie miała już sił znajdywać nazwy, w każdym razie gdzieś w Austrii) schodziło się większość mieszkańców miasta. Przyjeżdżały nawet osoby z innych wsi i okolic. Na placu przy ratuszu powoli pojawiały się różne stoiska. Od świątecznych ozdób przez choinki i keksy kończąc na ludowych strojach i pamiątkach. Każda budka była przystrojona papierowymi łańcuchami, lampkami i aniołkami. Ookami była zachwycona różnorodnością barw, a także wesołym zamieszaniem. Przypominało jej to rodzinne strony.
Japonia, kraj kwitnącej wiśni. Thomas słyszał o tym miejscu kiedy był bardzo mały. Opowiadała mu to daleka ciocia, która wyszła za Japończyka. Już wtedy zapragnął się tam udać. Zawsze marzył o przyjacielu z wysp. Ookami spełniła jego najśmielsze oczekiwania. Była miła i koleżeńska. Na każde pytanie starała się odpowiedzieć tak by przedstawić jak najlepszy obraz jej ojczyzny. Znali się już 10 lat, a ona nadal zaskakiwała go swoi entuzjazmem i wszystkim co robiła. Niedawno dopiero zauważył, ze jego przyjaciółka jest też bardzo ładna. Ba, Ookami była tak często otaczana chłopakami, że najładniejsza i najbogatsza dziewczyna w szkole, Cynthia ją znienawidziła i rozsiewała o niej okropne plotki. Razem z Ericiem, Lucy i Katrin starali się, żeby żadna taka plotka nie dotarła do uszu Japonki. Była bardzo wrażliwa.
- Tak więc ja pójdę z Ericiem, a Tomek i Ookami pójdą razem. – Czarnowłosa zmroziła swoją przyjaciółkę wzrokiem. Ona tylko wzruszyła ramionami. Z jej oczu można było wyczytać „ Nie zrzędź. Taki mam plan. Lepiej się go trzymaj chociaż i tak nie wiesz jaki jest. Ale uda ci się.” – My poszukamy czegoś na stół… Pamiętaj Eric o jakiejś pizzy do odgrzania. Najlepiej sobie gdzie to zapisz – nakazała blondynka i już miała dalej ciągnąć swój monolog kiedy wtrącił się Thomas.
- Lu może kupicie bardziej świąteczne potrawy – zaproponował.
- Ok. – Lucy wzruszyła ramionami – Eric do listy dopisz barszcz czerwony ten 5 minutowy. Innego nie przyjmuje do wiadomości. Zadowolony? Tak więc wy – wskazała palcem na Argentyńczyka i Japonkę – macie kupić choinkę i dekoracje. Żadnego sztucznego drzewka! Czy wyraziłam się jasno?!
- Tak jest pani kapitan! – odezwali się wszyscy.
- No to do roboty – powiedziała i pociągnęła Erica za sobą. Pozostała dwójka patrzyła na chłopaka , który spojrzeniem błagał ich o ratunek i potwora zwanego Lucy.
***
Kiedy blondynka po 10 minutach puściła bruneta stało się coś niespodziewanego.
- Idź – rozkazała.
- Gdzie? – zdziwił się. Miał oczy jak 5 złotych. Dziewczyna westchnęła i wzniosła oczy ku górze.
- Po upominek dla Kat, głupku. Pamiętasz, że jeszcze nie kupiłeś prezentów?
- Skąd to wiesz? Nieważne… - zamyślił się, po czym wcisnął zdziwionej blondynce banknot do ręki i ucałował ją w policzek. – Dzięki! Jesteś kochana – rzucił gdy znikał w tłumie. – Kup sobie coś ładnego. To będzie mój prezent!
Lucy stała jeszcze chwilę w miejscu przez co ludzie obijali się o nią i rzucali przekleństwa w jej stronę. Nic dziwnego stała na środku drogi, a uliczki między straganami były dość wąskie. Pokręciła głową.
- Głupek – powiedziała do siebie. Spojrzała na „ prezent” od Erica. Hm, mogłaby być z tego niezła sukienka – pomyślała. Z uśmiechem na ustach poszła w stronę jedzenia i supermarketu, który znajdował się niedaleko.
***
Ookami zadecydowała, ze sami zrobią dekoracje. To było do przewidzenia. Zawsze lubiła rzeczy wykonane własnoręcznie. Kiedy nadarzała się okazja zachęcała najpierw Lucy, potem obie przekonywały jego i Kat. Na koniec Eric nie mógł odmówić swojej dziewczynie i także pomagał. Zawsze razem i wszystko razem! – mówiła Japonka. Sprawiało to, że była szczęśliwa. Widział to  i cieszył się razem z nią. Nie chciał stracić tych wesołych iskierek w jej oczach ani szerokiego uśmiechu. Przyjaźni. Nie mógł jej powiedzieć o swoich nowych uczuciach do niej. Sam nie rozumiała ich do końca. Niewiele o nich wiedział. Kiedy była, coś w środku rozgrzewało go. Kiedy nie widzieli się dłużej czuł pustkę. Gdy się smuciła chciał ją pocieszyć i przytulić. Ochronić od wszelkiego zła. Wydawała mu się taka krucha i delikatna, a zarazem nieugięta i silna. Absurd – pomyślał. Gdzie właściwie byli? A tak, jeszcze na targu. Ookami. Była kawałek dalej od niego. Cały czas na nią patrzył kiedy myślał. Ciekawe czy dostrzegła to? Nawet jeśli, dobrze to maskowała. Gdy podszedł bliżej zachciało mu się śmiać. Jego przyjaciółka była tak zajęta wyborem pamiątek, jak on myśleniem o niej. Czyli absolutnie. Nie ma takiej opcji, żeby inaczej na mnie spojrzała. Nie jak na przyjaciela – pomyślał i uśmiechnął się smutno.
Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił.
***
W kominku palił się ogień. Zapalone wysokie, czerwono-białe świece dodawały uroku przytulnej i udekorowanej jadalni, w której miała się zgromadzić cała czwórka.
Po powrocie do pensjonatu Lucy postanowiła najpierw zająć się przygotowaniem dań. Szybko odpaliła Internet i założyła różowy fartuszek w różnokolorowe kropki. Najpierw kupionego karpia, z bólem serca, przerobiła na filety. Potem kiedy dodawała przypraw przypomniała jej się zeszłoroczna Wigilia. Jej mama krzątająca się po całym domu ze złością na twarzy. Uśmiechnęła się na wspomnienie wesołych oczu matki na widok zapchanego stołu i wysprzątanego domu. Z kuchni unosiły się różne smakowite zapachy, a choinka stała przystrojona jak dama gotowa na bal u królowej Anglii. Tak bardzo skupiła się na rozmyślaniu, że prawie spaliła keksa.  Nie pachniał zbyt apetycznie, ale stwierdziła, że nie wyszedł jej najgorzej. Poszła do jadalni gdzie czekała na nią w połowie przystrojone drzewko oraz dwójka siedzących na podłodze przyjaciół. Pracowali w milczeniu. Skupiali się na tym co robią. Byli tak blisko siebie, a jednocześnie tak daleko. Oboje nie wiedzieli, że są w sobie zakochani. Uśmiechnęła się pod nosem widząc ukradkowe spojrzenie Thomasa w stronę czarnowłosej dziewczyny. Zostawiła ich samych i wróciła do kuchni.
Od momentu spotkania się przy pamiątkach nie odzywali się do siebie. Pracowali także w ciszy, która wydawała się być Ookami murem nie do przebicia między nimi. W pewnym sensie jednak była wdzięczna, ponieważ nie wiedziała jak by zareagowała kiedy on chciałby na nią spojrzeć i porozmawiać. Na samą myśl o patrzeniu sobie prosto w oczy zarumieniła się. Zwiesiła przy tym lekko głowę tak, że jej włosy częściowo przysłoniły twarz. Nie uszła to jednak uwadze chłopaka. Odgoniła szybko myśli o Thomasie i skupiła się na planie przystrajania choinki.
***
Kiedy Argentyńczyk i Japonka udekorowali całą jadalnię każde z nich poszło do swojego pokoju. Spotkali się wszyscy razem dopiero po dwóch godzinach.
Ookami stanęła przed lustrem. Miała na sobie białą sukienkę przed kolana z falbanami u dołu, długimi rękawami oraz dekoltem w łódkę. Brązowe krótkie kozaczki na niskim obcasie wystarczyły by była tak wysoka jak Lucy. Niestety nie miała szans by dorównać blondynce wzrostem, ponieważ znając życie Niemka ubrała buty dużo wyższe od jej samych. Do tego cieliste rajstopy i wiśniowy szal fantazyjnie przewiązany w pasie. Otworzyła mały kuferek z biżuterią i założyła naszyjnik z wiśniową zawieszką na srebrnym łańcuszku. W komplecie były także kolczyki tego samego koloru co zawieszka. Znalazła swoją ulubioną bransoletkę z serduszkiem z Japonii i ją ubrała. Uczesała swoje ciemne włosy i zostawiła je rozpuszczone. Tak przyszykowaną zastała ją jej przyjaciółka. Lucy miała na sobie długą do kostek, czerwoną suknie bez ramiączek. Do tego czarne koronkowe bolerko. Włosy lekko podkręcone opadały na jej ramiona. Lekki makijaż podkreślał jej urodę.
- I pomyśleć, że ty nie masz chłopaka – powiedziała Ookami. – Nie do wiary.
- Wiary, wiary – odpowiedziała i posadziła ciemno włosą przed lustrem. – Po prostu nie spotkałam jeszcze tego kogoś – powiedziała po chwili bardzo cicho. – Gotowe – Lucy zrobiła swojej przyjaciółce taki sam lekki makijaż tylko, że w innych barwach pasujących do jej stroju. – Wyglądasz jak to się mówi… Kawaii!
Blond włosa kiedy powiedziała ostatnie słowo lekko przechyliła głowę. Wywołało to krótki atak śmiechu obu dziewczyn.
- Czas na nas. Mam nadzieje, że niczego nie przypaliłaś.
- A ja mam nadzieje, że niczego nie postawiłam na stole surowego.
W dobrych nastrojach poszły razem do jadalni gdzie czekali już na nie chłopcy. Po drodze Ookami zapytała:
- Lu mam nadzieje, że nie powiesiłaś nigdzie jemioły?
- Coś ty! – odpowiedziała natychmiast i lekceważąco. – Na pewno nie w domu.
- Acha – brunetka obiecała w duchu mieć się na baczności dzisiejszego wieczoru.
- Zamierzasz powiedzieć dziś Tomkowi o swoich uczuciach?
- Coś ty!  – przedrzeźniła Lucy. Blondynka naburmuszyła się, ale była ciekawa dalszej wypowiedzi przyjaciółki. – Nie odważyłabym się. Daj mi czas do Walentynek.
- Hm. Zgoda. W sumie to takie romantyczne. Wyznanie w święto miłości… Ty to masz głowę na karku Ookami!
- Wcale nie! To pierwsze święto, które mi przyszło do głowy odleglejsze od dzisiaj – brunetka, w której oczach widać było panikę, zaprzeczyła z prędkością światła. Lucy uśmiechnęła się, wiedziała o wszystkim o czym mówiła Ookami. Liczyła jednak na to, że jej przyjaciółka stawi czoła swoim lękom. Westchnęła.
- No chodź strachajło.
- Idę, idę – odpowiedziała i obie weszły do jadalni. Thomas i Erick siedzieli już przy stole. Oboje ubrani w garnitury, które ukazywały ich buntowniczy charakter. Gnietli swoje marynarki przewieszone przez oparcia krzeseł. Rękawy mieli podciągnięte i rozpięte koszule, ale nie do końca.
- Wow, czym sobie zasłużyliśmy na tak piękny widok? – zapytał Erick i posłał dziewczyną szelmowski uśmiech.
- A co my takiego zrobiłyśmy temu światu, żeby widzieć was w takim stanie? – odpowiedziała Lucy i podparła się pod boki. Ookami wyczuła napiętą atmosferę i postanowiła wkroczyć do akcji. Jak zwykle z uśmiechem.
- Hej, a może tak zamiast się spierać o to kto jak wygląda – tu zrobiła krótką pauzę – zaczniemy jeść?
- Spoko – odpowiedzieli i Lucy usiadła obok Thomasa, a Ookami naprzeciwko swojego obiektu westchnień.
 ***
Po kolacji – „Naprawdę była pyszna Lu!” – nastąpiło to, na co zwykle się czeka: otwieranie prezentów. Nie wiadomo jak wszystkie znalazły się pod choinką w wyznaczonym czasie. Nawet te najlepiej ukryte. Jak? To chyba pozostanie tajemnicą tych świąt. Cała czwórka usiadła na mięciutkich poduchach koło drzewka. W tym roku prezenty rozdawała Ookami. Tegoroczny „ Mikołaj” zaczął od największego pudła w renifery na czerwonym tle ze złotą wstążką. Przeczytała do kogo jest i podoła je Lucy. Blondynka otworzyła z zapartym tchem w piersiach. Była tam ręcznie robiona szkatułka z decoupage, książka i masa słodyczy.
- Ciekawe od kogo to dostałam? – spytała na głos i posłała uśmiech w stronę Ookami. Ta odwzajemniła go i podała następny prezent Lucy. Był mniejszy, ale także bardzo ładnie opakowany w papier koloru oliwkowego. Otworzyła go i wydała z siebie ciche westchnienie na widok  pięknych, długich korali z wisiorkiem w kształcie serca z weneckiego szkła. – Dziękuję Thomas! Jest piękny! – Argentyńczyk zarumienił się. – Hm co ja miałam zrobić, a tak pokazać trzeci prezent, którym jest … mój nowy najwspanialszy sznur czarnych pereł! I jak Erick? Podoba się?
- Nie wybrałbym lepszego prezentu dla ciebie – powiedział szczerze i obdarzył ją jednym ze swoich najładniejszych uśmiechów. Ookami odchrząknęła i podała następny pakunek Thomasowi. Biały papier w dziwne kwiatowe wzorki skrywał w sobie mały myśliwski nóż i płytę ulubionego zespołu chłopaka.  Uśmiechnął się. Tylko jedna osoba wiedziała co chciał dostać. Miał nadzieje, że prezent który leżał pod choinką dla Ookami spodoba się jej.
- Następny dla Erick’ a – powiedziała czarnowłosa i podała średniej wielkości, płaskie zawiniątko chłopakowi. Otworzył je. Było w nim kilka ramek z gliny, ozdobionych różnymi rzeczami: muszelkami, koralikami, tasiemkami… Zdjęcia przedstawiały cała ich ekipę, a także każdego z osobna i jego z Kat. Nie musiał nic mówić ani nic robić. Cisza wyrażała wszystko. Nie taka niezręczna, ale błoga. Trwało to tylko chwilę, ale nawet. Starczyło dla każdego. „Mikołajka” otworzyła prezent zaadresowany do siebie. Był w nim piękny koralowy szal z krótkimi frędzelkami na końcach i kwiatem wiśni namalowanym w prawym dolnym rogu. Zakręciło jej się w głowie i łzy cisnęły do oczu. Opowiadała o takim samym szalu Thomasowi jak byli mali. Był on pamiątką rodzinną. Niestety zaginął gdzieś podczas II wojny światowej. Nadal jednak o nim opowiadano wśród damskiego grona. Nie mógł być to ten sam szal. Lecz Ookami chciała wtedy wierzyć, że to znak. Thomas dał jej coś na czym zależało jej prawie najbardziej na świecie. Dlaczego nie  mógł by jej także dać miłości? Ona dałaby mu wszystko w zamian. Wszystko. Podała szybko kolejny prezent Erick’ owi. W kolorowym pudełku była książka, ulubiona czekolada i krawat.
- Nie mogłaś się powstrzymać, prawda Lu?
- Nie – odpowiedziała blondynka i uśmiechnęła się. – Nie jest jeszcze taki zły. Do tego – teatralnie zawiesiła głos – pomagała mi go wybrać Kat.
Chłopak po wysłuchaniu słów przyjaciółki najpierw spojrzał na prezent, potem znowu na Lucy, aż w końcu westchnął i założył go.  Kolejne dwa prezenty dostał Thomas. W pierwszym była szklana kula z ich pensjonatem i nowe kółka do deskorolki. W drugim także krawat i koszulkę z popularnym zespołem i ich autografem. Ookami dostała jeszcze 3 książki i bilet do teatru na jej ulubioną sztukę " Sen nocy letniej". Pod choinką leżały jeszcze 5 prezentów. Japonka wybrała pierwszy z brzegu zaadresowany do Ericka. Był średniej wielkości, a zawierał nową grę komputerową i książkę historyczną. Chłopak od razu podziękował Thomasowi. 
Wybiła godzina 24 i wszyscy stwierdzili, że pójdą spać. 
*** 
- Hej Lucy mogę wejść? - spytała Ookami i lekko uchyliła drzwi do pokoju przyjaciółki. Ta na wpół śpiąc usiadła na łóżku i ręką zaprosiła brunetkę do środka. 
- Ten szal ci pasuje - stwierdziła Lu i oparła się o ścianę. Na twarzy Japonki widać było lekkie rumieńce. Pół mrok w pokoju sprawiał, że blondynce chciało się jeszcze bardziej spać. W myślach popędzała Ookami by mówiła szybciej. Chodź sama wiedziała, że takie wyznania nie przychodzą łatwo. 
- Zastanawiałam się... Nie to głupie! Ach Lu co ja mam zrobić? 
- Nieeeee wieeem - odpowiedziała Lucy ziewając. Brunetka ukryła twarz w dłoniach.
- Wiesz liczyłam na lepszą radę - odezwała się po chwili. Zauważyła też, że jej przyjaciółka zasnęła już na dobre. Po cichu wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni. Włączyła małą lampkę i zrobiła sobie kakao. Siorbała je powoli oddając się miłemu uczuciu ciepła w brzuchu. Tak samo ciepłe chodź trochę inne towarzyszyło jej kiedy patrzyła na Thomasa. Coś zamajaczyło na schodach. Usłyszała skrzypnięcie kiedy ktoś wchodził do kuchni. Thomas usiadł koło niej. Myślała, że to jedna z jej szalonych przed sennych wizji kiedy to jej obiekt westchnień całuje ją na dobranoc. Nie chciała sprawdzać czy to sen czy jawa. Ważna była chwila, a w tym momencie patrzyli sobie głęboko w oczy. Może przez to, że była zmęczona zaczęła powoli zbliżać swoją twarz do jego twarzy. Po dłuższej chwili tylko milimetry dzieliły ich. Chłopak otrząsnął się z odrętwienia. Jego zdaniem Ookami nigdy nie wyglądała piękniej. Miała na sobie koszulę nocną jej włosy były potargane, a lekko zaróżowiona twarz była coraz bliżej.
- Ookami - wykrztusił tylko zanim uczucia zawładnęły nim i delikatnie pocałował dziewczynę. Po chwili zdumienia zaczęła oddawać pocałunki. Aż w końcu zasnęła przytulona do jego piersi. Przez chwilę wdychał lawendowy zapach jej szamponu. Uśmiechnął się. Zawsze wiedziała o czym marzył. Lepiej nie zastanawiać się co będzie jutro - pomyślał. Wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju. Opatulił kołdrą i pocałował ją na dobranoc. Na śpiącej twarzy Ookami widać było malutki uśmiech. Powoli wyszedł z pokoju, dokładnie zapamiętując obraz śpiącej ukochanej.
***
Następne dni wyglądały  tak jak miały wyglądać. Picie gorącej czekolady i jeżdżenie na nartach i deskach. Zwiedzanie miast i zabytków. Przyjaciele nawet nie spostrzegli kiedy musieli wracać do domu. Każdy zapamiętał coś ważnego z tego wyjazdu. Tylko Ookami nie była pewna czy pocałunek z Thomasem był tylko jej snem. Jeśli nie to nie dawał tego po sobie poznać. Czasem naprawdę trudno było go zrozumieć. 
Uśmiechnięci i wypoczęci powitali swój kraj i szkołę gdzie czekały na nich nowe trudne wybory i kolega z jaskierowymi oczami który trochę namieszał w życiu ich przyjaciółki. I zamierzał namieszać znowu. 
Koniec Rozdziału Pierwszego 
Zima
________________________________________________________________________
Zapowiedź rozdziału drugiego:
Wiosna.
Czyż nie jest piękna?
Kto? Ookami czy nowa pora roku?
Obie są piękne.
Ale tylko jedna sprowadza wiele zmian.
Mam nadzieję, że na lepsze.
Oby. 
***
Ookami ziemia do Ookami? Słuchasz mnie?
Oczywiście, że nie. Kto to jest?
O mój Boże... To on... dlaczego?
***
Witaj piękna.
Spadaj idioto.
Nieładnie jest tak widać starego kolegę.
Nie chce cię znać!
***
Nie pozbędziesz się mnie tak szybko. 
Zamierzam zrujnować ci życie tak jak ty mnie.
***
Zobaczmy na co cię stać!
Na dużo. Bylebyś się od niej tylko odczepił!
________________________________________________________________________
Boże w końcu to napisałam. Jak dobrze. Ostatnią akcję od połowy Wigilii pisałam dzisiaj. Nie miałam na to ani ochoty ani weny więc mogło wyjść jakoś dziwnie, ale mam nadzieję, że się spodoba. Dużo to w tym rozdziale nie było ale chciałam żeby można było lepiej poznać bohaterów. Zajęło mi to w Wordzie 8 stron więc mam nadzieję, że to docenicie :). Podpatrzyłam na jednym blogu który czytam taką zabawę mianowicie : piszecie w komentarzach co wam się najbardziej podobało i co najmniej. Jeśli ktoś miałby też ochotę mógłby poszukać różnych błędów. Ja sama nie mam takiej ochoty więc zdaje się na Worda. Ale z ręką na sercu czytam to wszystko zanim wstawię. Głównie dlatego żeby przypomnieć sobie o czym pisałam. Rozdział dedykuje wszystkim którzy czytają moje wypociny. Co do ważniejszych informacji to:
a) rozdziału z NH raczej szybko się nie doczekacie... Straciłam trochę zapału do tej historii.
b) nie wiem kiedy pojawi się rozdział Wiosna... Nie mam zielonego pojęcia.
c) planuje następny One Shot pt. " Magiczny bal" : o nieśmiałej dziewczynie która podczas balu karnawałowego staje się zupełnie inna i otwarcie ( o zgrozo) flirtuje ze swoim nowo poznanym kolegą który także jest w masce. Co z tego wyniknie? I ile będą musieli przejść żeby w końcu dowiedzieć się prawdy. Miłość od pierwszego  wejrzenia podobno się nie zdarza, a jednak... Spadająca gwiazda zawsze posłucha twojego życzenia.
 Nie wiadomo tylko kiedy je spełni.
Dwa miesiące prawie trzy opłaciły się... Mam taką nadzieję! Czekajcie  cierpliwie bo, w tym tygodniu dodam zdjęcia głównych bohaterów One Shota i będzie ich krótka charakterystyka oraz stroje ( przynajmniej dziewczyn) z Wigilii narysowane prze ze mnie.
Arjana
P.s Jak wam się podoba  nowy szablon? Moja kompozycja którą stworzyłam w Kudowie.

17 lipca 2014

Post Informacyjny

1. Jestem w niebo wzięta z powodu ostatnich dwóch komentarzy od Layali i Anonima. Może dzięki temu wena powróci. 
2. Z powodu, że no jakby nie patrzeć mamy wakacje, a ja nadal nie wiem jak to będzie z moim czasem wolnym nie można oczekiwać rozdziałów zbyt szybko.
3. Ale będę nad nimi myślała i pisała na komórce!
4. One shot napisany w 30% z czego fabuła jest cała. Teraz to trzeba spisać. Rozdział 2 - fabuła cała, napisane 0%. No oprócz tytułu.
5. Tytuł 2 rozdziału:

Rozdział 2 „ Luz, ca mara action!” 

( Światła, kamera akcja !)

6. ( Chyba nie będę dzisiaj mogła zasnąć :) ) Dziękuje! Za komentarze, czytanie i za wszystko!

7. Tak, żeby nie było tylko informacji. Krótki fragment One Shota:
- Słucham cię Lucy, oczywiście. Mów jeszcze głośniej! Najlepiej żeby cię jeszcze Thomas usłyszał. – Czarnowłosa odwróciła znowu głowę w przeciwny kierunek, żeby przyjaciółka nie widziała jej rumieńców. Blondynka jednak wiedziała co robi. Nagle wpadła na świetny pomysł.
- Jestem genialna! – zawołała.
- Do tego bardzo skromna – powiedział Erick wchodząc do jadalni razem z Thomasem. – Cześć dziewczyny! Widziałyście co jest na dworze? Mamy własne Alpy! – mimo woli wszyscy się uśmiechnęli. (...)
- No więc Lu, jaki masz pomysł? – zapytał Argentyńczyk i usiadł do stołu.
- Taki, że (...) – dziewczyna była tak podekscytowana swoim pomysłem, że jeszcze przez chwilę wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą. Reszta paczki patrzyła na nią. Po chwili jednak Lucy, jak to miała w zwyczaju zaczęła chodzić po pokoju i mruczeć pod nosem plan działania. Jej przyjaciele jednocześnie westchnęli. Wiedzieli co teraz będzie. Musi być jak Lu chce! I tak w sumie będzie… Już ona tego dopilnuje!

Mam nadzieje że się spodoba!
Arjana

24 maja 2014

One Shot: Miłość niejedno ma imię. - Zapowiedź

Zapowiedź: 
Zauroczyła się! Ona – chodząca encyklopedia, pełna pasji malarka i uwielbiająca czytać dziewczyna. Nie zapominajmy - unikająca chłopaków! Nigdy się tak nie czuła.  A jednak pojawił się on. Gdy widziała jego brązowe oczy, które w świetle słońca przypinały jej ulubiony gryczany miód, rozpływała się. Kiedy z nią rozmawiał starała się na niego nie patrzeć by na jej twarz nie wkradł się rumieniec. Chodzili razem do klasy i należeli do jednej paczki więc widzenie się było nieuniknione. A jednak przeznaczenie chciało żeby spotkali się. Co z tego wyniknie?
_________________________________________________________________
Hm dlaczego One Shot skoro ( według mnie) jestem daleko w tyle z głównym opowiadaniem? Dlatego: na języku polskim zaczęliśmy właśnie omawiać nową epokę - romantyzm. A, że bardzo ją polubiłam, chociaż uważam, że za mało czasu poświęcili jej w podręczniku i mogłoby się z materiału usunąć fragmenty Balladyny, tak właśnie powstaje ten One Shot. Nie wiem co z niego wyniknie. Możliwe że za kilka dni ( tygodni, miesięcy. Nigdy nie wiadomo jak to ze mną) wstawię post informujący, że z tego pomysłu rezygnuje. Ale kto wie. 
Spodziewać się można gdzieś tak ok. może 10 czerwca. 
Trzymajcie kciuki!
Arjana

Nieprawdopodobna Historia Anabeth Rozdział 1 cześć III

W poprzedniej części:
- Pewnie – powiedziała Anabeth. - Za chwilę rozpoczyna się apel. Musimy już pójść by się nie spóźnić.
- No to chodźmy – powiedziała Jane i wzięła pod jedno ramię Anabeth, a pod drogie Nereusa. – Zobaczycie spodoba wam się tutaj!
Przeszli przez główny plac i weszli na boisko gdzie miała rozpocząć się uroczystość. Mijali dużo osób. Większość znała Jane, bo witała się z nią, a przy okazji z jej towarzyszami. Zdecydowanie więcej mijali zwykłych ludzi. Jednak kiedy spotykali Autorów granato - włosa od razu przedstawiała Anę i Nereusa uzupełniając zwyczajne informacje na temat ich osób. Anabeth rozglądała się podekscytowana. Jej poprzednia szkoła nie robiła aż tak dużego wrażenia. Był to mały jedno piętrowy budynek z małym placykiem, który pełnił również rolę boiska. W pewnym momencie ze słodkich wspomnień wyrwał ją widok grupki ludzi stojących pod jedną z mniejszych bram wejściowych na boisko. Widać było, że w centrum uwagi jest całująca się dwójka niewiele starszych ludzi od niej. Dziewczyna z długimi do pasa czerwonymi włosami gdzieniegdzie z czarnymi pasemkami. Miała na sobie czerwoną postrzępioną bluzkę, czarną koronkową spódniczkę, czarną kurtkę z ćwiekami i glany na 18 dziurek z żółtymi sznurówkami. Chłopak był ciemnym blondynem. Miał skórę koloru porcelany. Był wysoki i umięśniony. Ubrany był w czarne bojówki, które przy pasku miały doczepione łańcuchy . Miał także martensy i białą koszulę niedbale założoną, a do tego rozpiętą do połowy.  Kiedy w końcu para odkleiła się od siebie blondyn spojrzał w kierunku brązowowłosej. Zamyślił się, a na jego twarzy dało się zauważyć mały uśmiech.


* **
Apel jak zwykle był nudny, a uczniowie co chwilę spoglądali na zegarki. Anabeth po raz tysięczny chyba westchnęła i spojrzała na Nereusa. Ten siedział na krześle i wsłuchiwał się w mowę dyrektora  lub po prostu spał. Sprawdziła się jednak ta druga opcja. Głowa chłopaka zaczęła lecieć w dół, ale uniknęła spotkania z kolanami, a może nawet z ziemią dzięki szybkiej reakcji brązowowłosej.
- Nie śpij! – rzuciła tylko w jego stronę i dała mu kuksańca w bok.
- Co? – zapytał zaspanym głosem.
- Co?
- Już nic.
- Przysnęło ci się.
- Zauważyłem. Nie musiałaś mnie tak mocno walić – powiedział i zaczął rozmasowywać obolały bok.
Ana tylko przewróciła oczami i dołączyła do cichej rozmowy z Jane i jej koleżanką z klasy Minako.
***
Uczniowie odetchnęli z ulgą kiedy dyrektor zaczął ustawiać nowe klasy. Anabeth poczuła, że jest obserwowana. Rozejrzała się nerwowo, ale nikt z jej otoczenia nie patrzył się na nią bezpośrednio. Pomyślała że jest za bardzo zdenerwowana początkiem roku szkolnego.
- Hej, nie bądź taka spięta – powiedział Nereus i położył jej rękę na ramieniu. – Poczekam przed salą twojej klasy, ok.?
- Dobra.
Kiedy chłopak odszedł, odetchnęła z ulgą. Po chwili usłyszała swoje nazwisko. Jeden raz, drugi… Nie mogła się poruszyć. Była sparaliżowana strachem, a może spojrzeniem które ponownie poczuła na sobie. Nagle ktoś pchnął ją do przodu. Jane uśmiechnęła się tylko i popatrzyła jak Anabeth idzie na środek sali. Może jednak popchnęła ją zbyt mocno? Zresztą teraz to nieważne przynajmniej jej nowa znajoma w końcu ustawiła się w szeregu klasy.
- Drodzy uczniowie – powiedział dyrektor – przedstawiam wam nowe klasy pierwsze roku 2013/1014. Liczę, że kolejne trzy lata spędzicie szczęśliwie w naszej szkole. Przedstawiam wam waszych nowych wychowawców. Klasa 1 B – Francesca Cabaltini, klasa 1 A – Hiro Mashima.
Zdziwienia uczniów nie dało się opisać w tamtym momencie słowami. Przez sale zaczęły przebiegać szepty „ Cabaltini? To ta chyba co ostatni wygrała nagrodę Nobla? Nie! A to nie ta sławna aktorka? Może… Nie! A ten skośnooki facet? Jak to dyrektor powiedział Kashima? Może Jashima? Nie Mashima! To ten co rysuje tą mangę… Fairy Tail!”
Anabeth nie rozmawiała z innymi na temat nowych nauczycieli. Ją interesował tylko jeden cel. Hiro Mashima. Od początku czytała Fairy Tail i Rave Master. Chciała nauczyć właśnie tak rysować mangą. I teraz ma nawet okazje zdobyć jego autograf! „ Widać marzenia się spełniają.” – pomyślała. Pani Cabaltini podeszła do mikrofonu.
- Proszę o uspokojenie. Nazywam się Francesca Cabaltini i będę od jutra uczyć w tej wspaniałej szkole języka polskiego i chemii. A mój szanowny kolega Mashima – sensei będzie uczył języka japońskiego, angielskiego i plastyki.  Dziękuje wam bardzo za uwagę.
***
Sala pierwszej klasy A była urządzona w nowoczesnym stylu. Była na 3 piętrze, a widok z okna był bardzo ładny, zwłaszcza podczas jesieni. Jednoosobowe ławki z brązowego, dębowego drewna stały w klasie oczekując nowych uczniów. Szerokie i duże biurko nauczyciela również z dębowego drewna i fotel na którym wisiała czarna marynarka… Tablica i nowa kreda. Ściany czekające na marzenia uczniów które będą mogły utrzymywać na papierze…
Trzy… dwa… jeden!
Rok szkolny czas zacząć!
Pierwszy raz w tym roku zadzwonił szkolny dzwonek. Uczniowie wpadli do sali z impetem. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce. Brązowowłosa usiadła w ostatnim miejscu przy oknie. Popatrzyła przez okno. Zauważyła czarnego kota chodzącego po dziedzińcu szkoły. Mimo woli uśmiechnęła się. Nagle szum w klasie ucichł. Do sali wszedł ich nowy  wychowawca. Od niechcenia oparł się o przód biurka i popatrzył na klasę.
- No więc... – zaczął i  na chwile zamilkł. - Jak pewnie wiecie nazywam się Hiro Mashima i będę was uczył japońskiego i plastyki. Nie będę już was  zanudzał za bardzo. Przejdźmy to konkretów. Jak masz na imię? – zwrócił się do pierwszej osoby siedzącej w rzędzie Anabeth.
- Ja? – zapytała dziewczyna i pokazała na siebie palcem. Jej zielone włosy były zebrane czerwoną opaską. Na nosie miała czerwone okulary, które co chwile spadały jej z nosa. Miała na sobie białą koszule i dżinsowe krótkie spodenki. Jej zielone oczy skrywały długie rzęsy, a usta koloru malinowego układały się właśnie w jeden z ładniejszych uśmiechów, które widziała Anabeth. Dziewczyna wyglądał na miłą i bystrą. Nauczyciel potwierdził jej pytanie skinieniem głowy. – Nazywam się Midori no Tsuta.
- No dobrze Midori. Rozdaj plany lekcji całej klasie.
- Dobrze.
Nauczyciel podszedł do drugiego rzędu i spojrzał na uczniów w nim siedzących. Midori właśnie przechodziła obok ławki Anabeth gdy Mashima zaczął mówić. Zielonowłosa spojrzała na brązowowłosą i z uśmiechem podała jej plan.
- Dziękuje Tsuta-chan.
- Proszę Kinboshi.
- Jak mnie nazwałaś? – zdziwiła się Ana.
- Złota gwiazda. Świecisz… Powiedziałam tak ponieważ świecisz. – odpowiedziała Midori i wzruszyła ramionami. Ana odprowadziła ją wzrokiem. „ Świecę?” – pomyślała. „- Obiecaj, że powiesz mi o wszystkim co tutaj będzie miało miejsce, dobrze.” Przypomniał jej się Nereus. Ale czy to, że niby świeci jest  aż tak istotne żeby zaprzątać mu tym głowę? Nie wiedziała i postanowiła o tym nie myśleć.
Gdy ich nowy wychowawca, a właściwie sensei, skończył swój monolog o nowym roku szkolnym i sprawach organizacyjnych uczniowie zaczęli się niecierpliwić. Tak jak przewidziano w porannej pogodzie na dworze wysoko na bezchmurnym niebie świeciło słonce.


- Proszę pamiętać o dzisiejszych pokazach. A potem imprezka na cześć nowych uczniów! – powiedział Mashima-sensei i wskazał drzwi. Był to znak dla uczniów, że mogli już pójść. Z uśmiechami na twarzy wybiegli wszyscy ze szkoły. Anabeth spojrzała jeszcze raz na budynek. Odgarnęła niesforny kosmyk włosów, który zasłaniał jej pole widzenia. Czuła, że to będzie dobry rok.
______________________________________________________________________________

No więc tak. Skończyłam w końcu pierwszy rozdział... Mógł być wcześniej, ale dopiero dzisiaj naszła mnie myśl na przepołowienie ( jest w ogóle takie słowo?) tego rozdziału. I tak z końcówki tego powstanie ( w końcu) rozdział 2. Mam nadzieje że:
a) ktoś to jeszcze czyta
b) nie znudzi was ta notka
c) nie rozpada się już dzisiaj znowu
A na koniec chciałam zaprosić na: ( jeśli ktoś kto to czyta mieszka blisko Bydgoszczy i może interesuje się Japonią) 
( Serdecznie polecam! Będzie to niesamowita atrakcja oraz mnóstwo zabawy zwłaszcza na pokazie mody w którym biorę czynny udział)

Arjana

29 marca 2014

Nowy rozdział - trochę później...

Z powodów no niezbyt miłych mianowicie zapalenia ucha muszę przełożyć już i tak przekładaną datę premiery III części 1 rozdziału. Nie wiem na kiedy. Dużo nauki, nadrabianie materiału i 2 prace klasowe do napisania... Ale jest też pozytywna wiadomość rozdział jest w 45% gotowy. Teraz tylko główna akcja tej notki i będę mogła publikować. 
Czekajcie z nie cierpliwością... No może trochę mniejszą. Za nim dojdzie w tym opowiadaniu do jakiejś akcji... Trzeba będzie na to poczekać! Jak na razie w Wordzie piszę tylko coś na kształt przesłodzonej telenoweli i za Japonię ( Chiny) nie chce wyjść z mojej głowy nic innego.
Arjana

5 lutego 2014

Nieprawdopodobna Historia Rozdział 1 cześć II

W poprzedniej części:
1
Wyszli razem z kawiarenki, zostawiając  na stole pieniądze. Skierowali się główną drogą Nowej Tracji w kierunku Sądu i Policji. Zatrzymali się przy Sądzie i dziewczyna wyciągnęła z torebki 2 koperty. Wrzuciła je do skrzynki. Pokiwała głową i ruszyli w dalszą drogę.

Przeszli główną ulicę. Mijali różne stragany i zatrzymywali się przy witrynach sklepowych. Szli w milczeniu, kiedy to z ust Anabeth wydobyło się ciche westchnienie na widok fioletowej sukienki.
- Śliczna prawda? – powiedziała rozmarzonym głosem.
- Byłaby jeszcze ładniejsza na tobie – powiedział Nereus. Po tych słowach Anę oblał malutki rumieniec. Zwaliła winę na pogodę( było bardzo ciepło jak na wrzesień, a Anabeth bardzo szybko przegrzewa się głowa) i odkrząknęła. Powiedziała po chwili, kiedy już szli.
- Nerę – kun, a ty tak, w ogóle to ile masz lat?
- Jak to! – oburzył się chłopak, ale widząc jej zakłopotaną minę uśmiechnął się. – Myślę, że tak w ludzkich będzie gdzieś około 15.
- Aha. Mi wydawałeś się starszy, ale tylko z wyglądu.
- Dobrze wiedzieć, że tylko z wyglądu. A z naszych rozmów?
- Na 6-latka. – odpowiedziała dziewczyna ze stoickim spokojem. Chłopaka przeszedł dreszcz. Roześmiał się nerwowo. Gdy tylko ona także zaczęła chichotać, po chwili  śmiali się już oboje. I tak spędzili resztę drogi do szkoły.
„Akademia Autorska Sztuki, Sportu i "czegoś więcej"” tak nazywał się jedyny zespół szkół w Nowej Tracji. Wszyscy – Autorzy i normalni ludzie - nazywali ją AA. Akademia mieściła się w południowo zachodniej części Nowej Tracji. Budynek składał się z odpowiednich części dla podstawówki, gimnazjum i liceum.  Był też mały internat dla uczniów z odleglejszych miast.  Od zewnątrz był to szary budynek trochę przypominający zamek. Przez okna na wszystkich czterech piętrach widać było  kawałki  różnych sal lekcyjnych. Miał szpiczasty dach z czerwonymi dachówkami i  trzy  wieże. Z zewnątrz nie był to zachęcający wygląd, ale w środku było zupełnie inaczej.  Szkoła była wyposażona w dużą salę gimnastyczną, basen, lodowisko, korty do tenisa i sale do gimnastyki, a nawet do tańca i baletu. Za każdym razem wchodziło się w kolorowe korytarze.  Na ścianach były namalowane obrazki, które zmieniały swój wygląd w zależności co dana osoba chciała zobaczyć.  Lekcje były luźno prowadzone, ale stawiano duży nacisk na wiedzę. Której w uczniach nie brakowało. Zdarzały się czasem wyjątki, ale sporadycznie. Na lekcjach były prowadzone żywe dyskusje, robiło się różne ćwiczenia, a uczniowie byli czasem proszeni by przedstawić jakieś zjawisko np. na fizyce. Większość nauczycieli była miła i pomocna. Niektórzy za to byli tak źli i wredni, że uczniowie uciekali czasami z lekcji.  Za co byli surowo karani. Jednym z 5 najważniejszych  praw AA było właśnie szanowanie nauczyciela.
Prawa Akademii Autorskiej
11.       Uczeń ma prawo nie lubić lekcji oraz nauczycieli, ale zakazuje mu się rozgłaszać tego na forum szkoły i klasy.
22.       Nauczyciel ma prawo wpisać jedynkę do dziennika za karygodne zachowanie ucznia po 3 upomnieniu. Później przy każdym będzie następna jedynka.
33.       Dyrektor ma prawo zawiesić ucznia w jego prawach i usunąć go ze szkoły przez zachowanie, nieodpowiednie stopnie, podejście do nauki, zastraszanie, bicie, wymuszanie na innych uczniach, za zniszczenie mienia szkoły.
44.       Uczeń ma prawo wszystko zgłosić nauczycielowi, a nauczyciel musi go wysłuchać w każdej sprawie.
55.       Uczeń ma szanować nauczyciela i każdego pracownika szkoły.

Prawa Akademii Autorskiej II

11.       Uczeń ma prawo przyjść do szkoły ze swoim cosiem za które bierze pełna odpowiedzialność.
22.       Uczeń nie może wyjawić nie Autorowi informacji o swoich dodatkowych lekcjach.
33.       Nauczyciel ma prawo zniszczyć cosia lub Autora gdy ten zagraża bezpieczeństwu szkoły.
44.       Dyrektor ma prawo zawiesić lub usunąć  ucznia za podejście do nauki, zastraszanie, bicie, wymuszanie na innych uczniach przy pomocy cosia, za zniszczenie mienia szkoły.
55.       Uczeń ma szanować nauczyciela i każdego pracownika szkoły.

Anabeth i Nereus przyszli do szkoły. Dziewczyna aż stanęła w miejscu widząc ogromny budynek. Nereus za to poczuł ogromny ból głowy przez który aż zgiął się w pół i wydał z siebie cichy jęk. Wspomnienia zaczęły powracać. Stara kobieta i on w formie kota; mały on w formie ludzkiej z piękną, młoda kobietą; on całujący… Anabeth!; on stojący nad świeżym grobem na którym widniał napis „Anabeth Soretino – wspaniała Autorka”. Widział swoje łzy. Widział smutek wszystkich innych stojących obok grobu. Nie mógł do tego dopuścić. Nigdy!
- Ana, obiecaj mi coś dobrze? – zapytał łamiącym się głosem ze zwieszoną głową.
- Coś ci się stało Nereusie? Co… co mam obiecać? – położyła rękę na jego plecach, a drugą podtrzymała go z przodu. Zaprowadziła go na ławkę pod rozłożystą płaczącą wierzbę.  Gdy usiedli chłopak wziął głęboki wdech. Nagły powrót wspomnień zakończył się.
- Obiecaj, że powiesz mi o wszystkim co tutaj będzie miało miejsce, dobrze.
- Dobrze, obiecuję – uśmiechnęła się i podała mu mały palec. – A ty obiecaj mi, że będziesz próbował mnie uprzedzać o powrotach swoich wspomnień ok.?
- Skąd ty… - urwał i zwiesił głowę.
- Mimo, że tak krótko się znamy – popatrzyła przed siebie – to czuję jak byśmy znali się od zawsze. I wiem jakie masz nawyki. Nawet takie o których jeszcze nie wspominałeś. Czy tak wygląda bycie Autorem cosia? Wiesz o nim wszystko?
- Na te i inne pytania odpowie ci pewnie twój wychowawca – usłyszała za plecami. Za ławką  stała wysoka dziewczyna o prostych,  granatowych włosach i fioletowych oczach. Była dość szczupła. Na jej lekko piegowatej twarzy widniał szeroki uśmiech. Ubrana była w granatową spódniczkę przed kolana, białą bluzkę, której rękawy spadły na ramiona. Na nogach miała białe kolanówki i czarne półbuty.
- Mam na imię Jane. Jane Rose. Miło mi cię poznać.
- Mi również. Jestem Anabeth Soretino.
- Soretino**? Skąd ja znam to nazwisko, chwila? No właśnie! Czy nie tak nazywa się ta słynna piosenkarka?
- Tak to  moja mama.
- O rany, ale fajnie. A twój kolega jak ma na imię? – powiedziała Rose i wysłała w kierunku chłopaka uwodzicielski uśmiech.
- Jane to Nereus.
- Rozumiem, że jesteś cosiem. Jak na cosia jesteś bardzo przystojny.
- Dziękuję – powiedział Nereus. – W której jesteś klasie jeśli można wiedzieć?
- Ogólnie to w 2 klasie gimnazjum, ale na dodatkowych zajęciach* w klasie 1.
- To podobnie jak ja. Tylko, że ja jestem w 1 klasie gimnazjum.  
- Spoko. Czasem będziemy się pewnie spotykać bo nauczyciele lubię robić podwójne lekcje. Nowy temat dla pierwszej i powtórka dla drugiej. Rozumiesz.
- Pewnie – powiedziała Anabeth. - Za chwilę rozpoczyna się apel. Musimy już pójść by się nie spóźnić.
- No to chodźmy – powiedziała Jane i wzięła pod jedno ramię Anabeth, a pod drogie Nereusa. – Zobaczycie spodoba wam się tutaj!
_____________________________________________________________________
dodatkowe lekcje* - to lekcje, które zostały zamienione w szkole z normalnych przedmiotów np. z matematyki na lekcje poświęcone cosiom, Autorom, historii Autorów, panowaniu i tworzeniu cosiów.
Amanda Soretino** - ( wymyślona prze ze mnie postać) mama Anabeth, sławna piosenkarka zwłaszcza w Japonii, Ameryce i Europie. Autorka czystej krwi. Mąż - Marco Soretino - Autor czystej krwi***.
czysta krew Autora*** - klasy społeczne w środowisku Autorów ( zostanie wyjaśnione w opowiadaniu)
_____________________________________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność! Mam teraz ferie ale i tak ten pierwszy tydzień miałam zawalony przez lekarzy, że szkoda gadać. Rozdział dedykuje Hitori-chan za tak miły komentarz. Na marginesie to nie koniec tego rozdziału - czyli iście masakra. Część III będzie ostatnia, obiecuje. Myślę że będę w stanie napisać tą część do następnego tygodnia. 
Sayonara!
I jeszcze jeśli ktoś ma teraz ferie jak ja to życzę ich najbardziej udanych!
A teraz zapowiedź i niespodzianka dalej.

Zapowiedź III ( i ostatniej!) części 1 rozdziału:
Anabeth razem z Jane i Nereusem idą na apel.
Po drodze spotykają dziwną grupkę ludzi.
Ana  ma dziwne przeczucie.
Dobre czy może złe?
Tego nie wie.
Najbardziej jednak zapada jej w pamięci obraz całującej się pary.
Dziewczyna o długich czerwonych włosach i chłopak...
Ana nigdy go nie spotkała, ale jednak wydaje się jej bardzo znajomy.
Co wydarzy się na i po apelu?
______________________________________________________________________________

Uwaga konkurs!

Pytanie do czytelników: 
Jak myślicie czy Nereus naprawdę doprowadzi do śmierci Anabeth?
I kim były obie kobiety z jego wizji? ( Liczę na waszą wyobraźnie. Może pomoże mi to w opowiadaniu.)
Arjana